poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział VI "Swetry, spodnie, skarpetki, majtki i prezerwatywy są!"

Około miesiąca później…

Lena jako że była młoda i piękna, zyskała wielu przyjaciół w drużynie piłkarskiej. Kilkoro z nich nawet się w niej podkochiwało i otwarcie to okazywało. Niestety Lena nie była zainteresowana żadnym z nich, aczkolwiek jeden z piłkarzy przyciągnął jej większą uwagę. Lena i Theo spędzali z sobą większość czasu poza treningami i meczami. Chodzili na długie spacery, do kina, na niewinne wypady do pizzerii. W Wojtku aż się gotowało na samą myśl o nich. Miał tylko małą nadzieję, że między nimi nie zajdzie nic co mogłoby sprawić, że zechce go zabić.

Wyglądało też na to, że przez ten ostatni miesiąc Aśka i Kieran również bardzo się z sobą zżyli.  Dość często się spotykali. I mimo opinii jaka krążyła o Kieranie, że jest on jeszcze gorszym kobieciarzem niż Theo, to dała mu szansę, z której Kieran najwyraźniej był gotów skorzystać.

W końcu nadeszła króciutka przerwa świąteczna dla piłkarzy i mogli się wybrać na długo już planowaną wycieczkę w góry. Aśka spakowała się w kilkanaście minut, natomiast Lenie zajęło to o wiele więcej czasu. Chciała być przygotowana na każdą okoliczność, więc Wojtek musiał kilka razu odwiedzić sklep z odzieżą zimową a także sklep z akcesoriami zimowymi.

- Wojtek! – krzyknęła – Na pewno spakowałeś te ciepłe swetry, które ci przygotowałam?!
- Tak mamo, na pewno! – odkrzyknął, a Aśka która siedziała w salonie wybuchła śmiechem
- Ale na pewno? – ponownie krzyknęła ze swojego pokoju
- TAK! – krzyknął i przeklął pod nosem – Grosza jesteś niż moja matka…  szepnął
- To dobrze! – weszła do pokoju – I słyszałam. – zmarszczyła brwi
- Lenka, jak czegoś zapomnę to najwyżej zmarznę. – spojrzał na dziewczynę
- Właśnie dlatego ci przypominam – uśmiechnęła się
- Dziękuję, że o mnie dbasz. – odwzajemnił uśmiech
- Nie ma za co. – wyszła z pokoju

Lena wróciła do swojego pokoju i wzięła walizkę. Nie była ona wielka, ale do najmniejszych również nie należała. Wyciągnęła rączkę i zaciągnęła ją do salonu. W salonie siedziała Aśka, która siedziała z telefonem w ręce i coś klikała. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że ostatnio ciągle coś pisała i ciągle z kimś gadała. Leną już od kilku dni podejrzewała, że to Kieran, ale nie chciała nic siostrze mówić by jej nie denerwować.

- Spakowana? – spojrzała na siostrę
- Swetry, spodnie, skarpetki, majtki i prezerwatywy są! – zaśmiała się
- AŚKA! – była zszokowana
- No co? Przezorny zawsze ubezpieczony! – ponownie się zaśmiała – Wszystko mam siostruniu. Nie martw się. – Lena w dalszym ciągu patrzyła na siostrę lekko zaskoczona – Nie patrz tak na mnie. Pożyczę ci jak będziesz potrzebować…. – Lena zaczerwieniła się, kiedy do salonu wszedł Wojtek, który najwyraźniej słyszał co powiedziała jego kuzynka
- Lena, Aśka żartowała – spojrzał na obie dziewczyny
- Nie, ja mówiłam serio. – Aśka pokazała bratu język

Wojtek zaśmiał się, a po chwili przytulił Lenę by się rozluźniła. Po chwili wziął Leny i swoją walizkę i razem a Aśką udali się do samochodu. Wojtek włożył walizki do bagażnika i ruszyli na lotnisko, gdzie mieli już na nich czekać Theo, Kieran i Aaron. Niestety okazało się, że Aaron nie mógł udać się z kolegami na wypad w góry, bo jego dziewczyna zachorowała i chciał się nią zaopiekować. Ach ten Aaron, bardzo troszczył się o swoją dziewczynę, mimo iż byli ze sobą tylko 2 tygodnie, a może kryło się za tym coś innego...

O godzinie 17.00 w końcu wsiedli do samolotu i odlecieli do Szwajcarii. Wolne dni mieli zamiar spędzić w Zurychu, pięknym domku położonym u podnóży gór. Lena tęskniła ze śniegiem i za prawdziwą zimową atmosferą, więc kiedy dotarli na miejsce, na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech, którego Aśka i Wojtek nie widzieli od bardzo dawna na jej twarzy.

Domek, który Wojtek zarezerwował, był piękny. Stał na małym pagórku i był z litego drewna w kolorze brązowym. Miał 2 poziomy. Na pierwszym był dość duży taras z ławeczką stolikiem i huśtawką, a na drugim był duży balkon. Aśka i Lena wbiegły do domku i zajęły największą sypialnię z dwoma łóżkami. Dla chłopaków został salon i jeden duży pokój 2 łóżkami i jeden mały pokoik z jednym małym łóżkiem.

Lena zajęła łóżka przy oknie i rozłożyła swoją walizkę. Kiedy już zamierzała wyciągnąć ciuchy, pomyślała sobie, że w końcu to tylko 4 dni , więc po co się rozpakowywać. Kiedy dziewczyny zwiedziły już cały domek i chłopacy też byli już dyspozycyjni i wyszli na zewnątrz. Kieran pociągnął Aśkę za rękę i upadli razem w zaspę śnieżną. Po chwili dołączył do nich Wojtek, który poślizgnął się na lodzie i upadł z wielkim hukiem na ziemię. Aśką rzuciła śnieżką w Kierna, który oddał jej, a raczej próbował w nią rzucić, ale niestety wcelował w Wojtka. Tak właśnie rozpoczęła się bitwa na śnieżki. Lena wyszła na werandę i spojrzała na bawiących się Wojtka, Kierana i Aśkę. Uśmiechnęła się sama do siebie i westchnęła. Do Leny podszedł Theo, który objął ją w pasie.

- Czemu nie bawisz się z nimi? – szepnął
- Nie wiem…. – spojrzała na Aśkę, która z pomocą Kierana podnosiła się z ziemi – Chyba nie chce im przeszkadzać.
- Wiesz co myślę? – spytał
- Nie, nie wiem… –spojrzała na niego
- Myślę, że Kieran i Aśką wpadli sobie w oko.
- Ja też tak myślę. – uśmiechnęła się
- Podoba ci się tu? – obrócił Lenę by była twarzą do niego
- Tak i to bardzo. – spojrzała na niego nieśmiało – Jest tu pięknie a nocą pewnie będzie jeszcze piękniej…
- Myhym… – zamruczał i przybliżył się do niej. Dotknął jej policzka dłonią i spojrzał w oczy. Lena zaczerwieniła się i próbowała unikać jego wzroku – Myślisz że między nami może coś być? – szepnął i chwycił delikatnie jej podbródek. Spojrzał ponownie jej w oczy i złożył delikatny pocałunek na ustach. Lenie aż zaparło dech w piersi. Zamknęła oczy i dała się ponieść chwili. Był to ich pierwszy pocałunek, którego oboje chcieli i aż przeszły ją dreszcze. Pocałunek był tak delikatny, że chciała jeszcze ale…. – Może? – ponownie szepnął a Lena otworzyła oczy i zobaczyła, że ktoś stoi obok nich
- WOJTEK! – wystraszyła się i odsunęła się od Theo, który o mało włos nie przewrócił się.

Po całym dniu zabaw, wszyscy byli zmęczeni i siedzieli w salonie. Theo rozpalił kominek i grzali się popijając herbatę z miodem i cytryną. Lena wróciła do kuchni i zrobiła stos kanapek na kolacje. Nie było to coś wykwintnego, ale wszyscy się najedli.

- Nawet nie wiesz jak się cieszymy, że z nami pojechałaś. – powiedział Kieran – Znaczy pojechałyście.
- Dlaczego? – spytała Lena, która siedział obok kominka i upiła łyk herbaty
- Bo ma nam kto gotować. – Kieran wyszczerzył ząbki a zaraz potem oberwał poduszką od Aśki
- Tylko dlatego cieszysz się, że pojechałyśmy?! – Aśka spojrzała na Kierana i zrobiła groźną minę
- Nie, nie tylko dlatego. – wtrącił Theo, który był wpatrzony w Lenę
- UGH! – odchrząkał Wojtek – Zaraz zwymiotuje...  Aśka i Kieran zaśmiali się.

Wieczór…

Późnym wieczorem Aśka poszła na piętro i wyszła na balkon. Było bardzo zimno, ale nic z sobą nie wzięła. Kątem oka przyuważył ją Kieran, który wziął koc i pośpiesznie ruszył do niej. Zaszedł ją od tyłu i okrył kocem. Dziewczyna wystraszyła się, ale kiedy zobaczyła, że to Kieran, uśmiechnęła się do niego i również okryła go kocem. Kieran objął ją w pasie i położył podbródek na jej ramieniu. Stali tak przytuleni i wsłuchiwali się w ciszę, która panowała wokół nich.

- Co robisz na balkonie w taki ziąb? – szepnął Kieran
- Chciałam pomyśleć. – wtuliła się w niego jeszcze bardziej
- Tak bez niczego, tylko w samym sweterku?
- Sama nie wiem. Jakoś tak wyszłam i nie chciało mi się iść po koc.
- A może chciałaś abym ja przyszedł, co? – pocałował ją w szyję, Aśka poczuła dreszcze
- Może… – zamknęła oczy
- Może? – ponownie ja pocałował w szyje
- Yhym… – wciąż miała dreszcze – Co ty ze mną robisz? – obróciła się do niego twarzą
- Słucham? – był lekko zdziwiony
- Nie udawaj, że nie wiesz. – spojrzała mu w oczy
- Masz na myśli to? – pocałował ją w obojczyk – A może to? – złożył pocałunek na jej szyi, a po chwili spojrzał w jej oczy
- Tak, mam na myśli właśnie to. – przybliżyła się do niego i Kieran pocałował ja w usta a Aśka oddała pocałunek. Całowali się przez chwilę, namiętnie aż zabrało im tchu w piersiach.

Następnego dnia prawie wszyscy spali do godziny 12-tej. Tylko Lena, biedny ranny ptaszek, wstała o godzinie 8 i krzątała się po domku. Była przyzwyczajona do takiego rannego wstawania, więc nawet kiedy miała wolny dzień, to nie mogła uleżeć w łóżku dłużej niż do godziny 8-ej rano.

Wzięła prysznic i poszła do kuchni by zrobić sobie śniadanko, ale niestety w lodówce były pustki i gdzieniegdzie można było dostrzec pingwiny śmigające z półki na półkę. Zrobiła więc sobie herbatkę i postanowiła poczekać, aż ktoś z jaśnie państwa wstanie i będzie tak doby by pojechać na zakupy. W końcu po jakiejś godzinie domostwo wstało.

- Wojtek? – podeszła do chłopaka
- Tak? – przeciągnął się i zwiewną
- Nie ma nic w lodówce. Może pojedziemy na zakupy, co?
- Jasne, zrób mi listę a z chęcią pojadę na zakupy.
- Może pojadę z tobą?
- Jeśli zrobisz i listę to sam kupię co trzeba. Jest strasznie zimno nie chcę abyś zmarzła, a w domku będzie ci znacznie cieplej niż na zakupach.
- Dobrze, jeśli chcesz jechać sam. – uśmiechnęła się do chłopaka, chwyciła za notes i długopis, i zaczęła robić listę. Nie było tego dużo, bo przecież za 2 dni wracają do domu. – Proszę – Wyrwała kartkę z notesu i dała ją Wojtkowi – Tylko nie kupuj dużych ilości, i tak za 2 dni wracamy.
- Dobrze. – uśmiechnął się – Za 3h wracam. – ubrał kurtkę i wyszedł z domku.

Wojtek wyszedł i Lena została sama w salonie. Po chwili poszła do pokoju i zobaczyła, że Aśki nie ma w łóżku, ani w łazience. Postanowiła sprawdzić pokój Theo i Kierana. Zeszła na dół i udała się do pokoju chłopaków. Otworzyła drzwi i przed oczami stanął jej obraz Theo w samych slipach. Przeraziła się i z trzaskiem zamknęła drzwi.

- Przepraszam! – krzyknęła zza zamkniętych drzwi

Była czerwona na twarzy. Nie była przygotowana by zobaczyć akurat właśnie jego bez koszulki w samych slipkach. Choć ten widok jej się podobał – była w lekkim szoku. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły.

- Nic nie szkodzi – spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się 
- Przepraszam, powinnam była zapukać. – nie miała odwagi by spojrzeć mu w oczy – Szukam Aśki, ale widzę, że Kierana też nie ma…. – zmieniła temat
- Nie było go… Znaczy był w nocy, ale teraz go nie ma.
- Hmm… Aśki też nie ma. Myślisz, że są razem? – spytała
- Może… Wszystko jest możliwie. Coś czuję, że nasze gołąbki gdzieś sobie gruchają.
- Czyli zostaliśmy sami? – oparł się o framugę drzwi
- Mam nadzieję, że nie. – zaczęła iść korytarzem
- Dlaczego? – podążył za nią – Przecież nie gryzę… Mocno! – zaśmiał się
- Jednak mam nadzieję, że nie jesteśmy sami. – poszła do kuchni
- Okay! – krzyknął – To ja wezmę prysznic a później zobaczymy czy wciąż jesteśmy sami. – zaśmiał się i wrócił do pokoju po przybory do kąpieli, a późnij poszedł do łazienki.

Lena usiadła w salonie i uśmiechnęła się sama do siebie. Ciągle w głowie miała obraz prawie nagiego Theo. Jego muskulatura, ciemna skóra – sprawiały, że Lenie robiło się ciepło i wilgotno. Przygryzła dolną wargę i dała się ponieść wyobraźni. Po 2 godzinach do salonu wszedł Theo, ubrany w czarne jeansy i granatową koszulę. Usiadł obok Leny i westchnął głęboko.

- Dalej sami w domu? – położył dłoń na udzie Leny
- Na to wygląda. Nie wiem gdzie Kieran z Aśką się podziali.
- A Wojtek? – spojrzał na Lenę
- Pojechał na zakupy. Powinien zaraz wrócić.
- Coś mi się przypomniało… Chyba Kieran zabrał Aśkę do Zurychu, na cały dzień…
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?! – zdenerwowała się lekko
- Tak, przypomniało mi się przed chwilą.
- Jasne – wstała i chwyciła za telefon – Dzwonię do niej! – zaczęła wystukiwać numer
- Hej! – chwycił za jej dłoń – Daj im się dobrze bawić. Przepraszam, że ci nie powiedziałem wcześniej, ale naprawdę zapomniałem. – wziął jej telefon i rzucił w drugi kąt kanapy.
- Dobrze… – odetchnęła
- Dlaczego taka jesteś, co? – spojrzał na nią
- Taka, czyli jaka? – spojrzała na niego
- Taka na 'nie' w stosunku do mnie i do Kierana.
- Bo wiem jacy jesteście. Macie niezłą reputacje…
- …Która jest już przeszłością. Zmieniliśmy się. Ja się zmieniłem.
- Wiem, ale… – zrobiła się blada na twarzy i zaczęła głęboko oddychać
- Lena co ci jest? – spojrzał na nią zatroskany
- Przynieś mi wody, proszę…
- Okay – Theo szybciutko pobiegł do kuchni i przyniósł Lenie szklankę zimnej wody. Lena upił łyk – Już ci lepiej? – usiadł obok niej
- Tak… Zaraz przyjdę…. – podniosła się, ale zachwiała na nogach. W ostatniej chwili złapał ją Theo i ponownie usadził na łóżku
- Chyba nie jest ci lepiej. – przyłożył dłoń do jej czoła – Jest zimne.
- Bo nie jestem przeziębiona, jest mi po prostu słabo…. – spojrzała na chłopaka – Przynieś mi moją torebkę, okay?
- Dobrze – poszedł do pokoju po torebkę i po chwili wrócił – Proszę.
- Dziękuję – wzięła torebkę i zaczęła w niej grzebać – Przynieś mi jeszcze szklankę zimnej wody okay? – Theo bez chwili zawahania udał się do kuchni. Lena wyjęła z torebki i wyciągnęła z niej opakowanie tabletek, po chwili wrócił Theo z kolejną szklanką wody i podał ją dziewczynie – Dziękuję – Wzięła szklankę i połknęła tabletki popijając odrobiną wody
- Co to za tabletki? – spytał uważnie się im przyglądając
- Na ból głowy. – spojrzała na niego i wygięła usta w uśmiechu – Za chwilę będzie mi lepiej.

Theo usiadł obok dziewczyny i objął ją ramieniem. Zaczęło się ściemniać a Wojtka dalej nie było tak samo Kierana i Aśki. Lena na poważnie zaczęła się martwić. Za oknem rozpętała się burza śnieżna a jej rodziny, najbliższych jej sercu osób w dalszym ciągu nie było. Theo zasugerował zważając na pogodę, że może utknęli w mieście. Leny to nie uspokoiło i zadzwoniła do Wojtka, ten jak się okazało jednak musiał zostać w mieście, bo śnieżyca zablokowała drogę i pewnie będzie musiał zostać w hotelu na noc. To samo usłyszała od Aśki. Była już nieco spokojniejsza, ale wciąż głodna, bo Wojtek właśnie pojechał po zakupy.

Zrobiło się zimno w domku, więc Theo wyszedł na zewnątrz i przyniósł trochę drewna by rozpalić w kominku. Lena uważnie się mu przyglądała. Czuła się jak w prawdziwym domu. Mężczyzna rozpala w kominku, kiedy widzi że jego kobiecie jest zimno. Bardzo podobała się jej ta myśl. Kiedy już rozpalił w kominku, usiadł obok niej i uśmiechnął się. Ujął jej dłoń i pocałował ją. Po chwili Lenie zaburczało w brzuchu. Theo zaśmiał się.

- Głodna jesteś?
- Tak trochę. Wojtek pojechał do sklepu, ale utknął w mieście. Więc jesteśmy sami i głodni. – zaśmiała się
- Poczekaj chwilę… – wstał – Zaraz wrócę. – ubrał kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Po kilku minutach wrócił z torbą pełną czegoś. Lena jeszcze nie wiedziała czego, ale chyba za chwilę dowie się, co jest w tajemniczej torbie. Theo poszedł do kuchni i robił Lenie i sobie herbatę. Wrócił do pokoju i wręczył dziewczynie kubek z gorącym naparem. – Proszę…
- Dziękuję! – uśmiechnęła się – Wciąż mi zimno, więc herbata powinna pomóc. Co masz w tej torbie?
- Aaaa. Same dobre rzeczy…. – zaśmiał się i wyjął z torby ciasta czekoladowe, paczkę chipsów, czekoladę z orzechami, jakieś cukierki i kilka batoników – Kupiłem to na wszelki wypadek. – uśmiechnął się
- Kocham cie wiesz! – uradowała się i chwyciła za paczkę ciastek i wyjęła je z opakowania – Bardzo dobre – zjadła jedno ciastko i popiła herbatą – Czemu nie jesz?
- Nie mam ochoty, ale ty jedz. Nie krępuj się. – upił łyk herbaty
- Ty też nie jadłeś cały dzień. Zjedz choć jedno, tak dla mnie, okay?
- Lena, nie mogę jeść słodyczy.
- Nie gadaj że dbasz o linię?! – zdziwiła się
- Nie, ale nam piłkarzom tez niektórych rzeczy nie można jeść. – znów upił łyk herbaty
- Aaa no to okay…. – skonsumowała kolejne ciastko i wtedy zgasło światło. Lena spanikowała i przytuliła się mocno do Theo
- Spokojnie, pewnie to tylko korki. Pójdę sprawdzić – uśmiechnął się i kiedy Lena go puściła wyszedł na zewnątrz i sprawdził skrzynkę z elektryką – Niestety chyba na czas śnieżycy odcięli prąd – wyjął z szafki świeczki i zaczął je zapalać – Ale nie martw się, mamy świeczki i kominek się pali, więc będzie dobrze. – po zapaleniu świeczek usiadł obok Leny, która drżała – Wciąż ci zimno?
- Tak trochę… – odparła
- Masz… – podał jej koc – Będzie ci cieplej. – uśmiechnął się
- Usiądź bliżej – zachęciła go gestem ręki – Razem będzie nam cieplej – Theo przysunął się i okryli się kocem. Lena położyła głowę na ramieniu Theo i westchnęła
- Opowiedz mi o sobie – szepnął
- Słucham? – podniosła głowę i spojrzała na chłopaka
- Prawie nic o tobie nie wiem, znaczy wiem, ale to wciąż za mało. Opowiedz mi coś czego nie wiem.
- Dobrze – Lena sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej portfel. Otworzyła go i wysypały się z niego zdjęcia. Theo podniósł je i zobaczył na nich: chłopaka powyżej 20-stki, dwoje starszych ludzi i małą dziewczynkę.
- To twój chłopak? – wskazał na zdjęcie chłopka po 20-stce w mundurze wojskowym
- Nie. – posmutniała – To mój brat. Zginął półtora roku temu w Afganistanie.
- Przykro mi. – przybliżył się do Leny – Nie wiedziałem. – pocałował Lenę w czoło
- Nic nie szkodzi, skąd mogłeś wiedzieć. – wzięła kolejne dwa zdjęcia – To są moi i Aśki rodzice. Moja mama to matka chrzestna Wojtka, a mój ojciec to rodzony brat ojca Wojtka. Wiem! – zaśmiała się – Trochę to zakręcone, ale nie musisz wiedzieć kim oni dokładnie są. To są po prostu moi rodzice.
- A to kto? – spojrzał na zdjęcie małej dziewczynki
- Lubisz dzieci? – spytała
- To zależy… – Lena zdziwiła się – Znaczy wiesz… One lubią mnie, ale ja ich nie za bardzo.
- Hm… – Lena na chwilę zamyśliła się – To jest moja mała siostrzyczka, Michalina – w końcu powiedziała – Miśka jest bardzo chora i to dla niej tu jestem. Chcę zarobić na leczenie.
- Jesteś niesamowita – przybliżył się do niej i delikatnie pocałował ja w usta. Lena ani przez chwilę się nie opierała i od razu oddała pocałunek. Pogładził dłonią jej jedwabistą skórę. Jej duże oczy wydawały się niesamowite w drobnej twarzy. Widział w nich troskę, współczucie, zaczątki miłości i tę słodką, słodką niewinność, która wstrząsnęła nim dogłębnie. Wiedział, że nie ma dość siły, żeby się temu oprzeć i sam siebie nienawidził za własny egoizm. Dotknęła jego ramienia, co rozgrzało jego krew. Lena stanowiła światło dla jego mroku, jego drugą połowę. Przyciągnął ją do siebie, aż za bardzo świadomy naglących potrzeb swojego ciała. Rozpięła koszulę Theo i zobaczyła jego twarde mięśnie torsu. On zaś nie spuszczał oczu z jej twarzy, obserwował ją nieruchomym wzrokiem z czujnością drapieżnika. Nie próbował ukrywać pożądania. Siedział  i czekał na decyzję, czy odda mu siebie, czy może skaże go na cierpienie bez poczucia spełnienia. Był spięty, agresywnie męski, ale wciąż czekał. Chciał jej. Potrzebował jej.

- Zdejmij sweter - powiedział cicho.

Zdołał zobaczyć decyzję w jej oczach. Bardzo powoli, niemal niechętnie zdjęła sweter, jakby gdzieś w środku wiedziała, że oddaje mu coś więcej niż samą siebie. Kiedy zdejmowała błękitny sweterek, sięgnął dłońmi do rozporka swoich spodni. Jej naga skóra jaśniała w świetle ognia na kominku. Klatkę piersiową miała wąską, talię szczupłą, co podkreślało pełne piersi. Cisnął koszulę na podłogę, kiedy zsuwała koronkowe ramiączka stanika. Na sam widok przygryzł swoją wargę z wrażenia. Zdarł z niej dżinsy i odrzucił na bok. Kości miała drobne, delikatne, skórę jak jedwab. Boże, jak on jej potrzebował. Chwycił ją za kark, kciukiem odchylił głowę tak, że pokazała szyję, a piersi uniosły się wyżej. Powoli przesuwał dłonią po ich wypukłości. Obrysował dłonią linię każdego żebra. Przeciągnął palcem po płaskim brzuchu aż do zarysu kości. Czuła jego dotyk już wcześniej, ale teraz działał na nią tysiąc razy silniej. Jego ręce budziły dojmującą potrzebę. Warknął coś cicho w rodzimym języku i ułożył ją na podłodze przed kominkiem.

- Theo – wypowiedziała jego imię miękko, wyciągniętą dłonią wygładziła napięte mięśnie jego twarzy, prosząc, żeby się nie spieszył  
- Potrzebuję twojego zaufania – wyszeptał do jej ucha – Okaż mi je. Proszę cię, okaż.

Była przestraszona, taka bezradna. Leżała pod nim nieruchomo, wyczuwając jego męskość na swoim łonie. Błądziła wzrokiem po liniach wyrytych na twarzy Theo, po zmysłowych ustach, patrzyła w rozognione potrzebą oczy. Obawiała się połączyć z nim, bo nie była pewna siebie i nie wiedziała, czego oczekiwać, ale wierzyła w niego. Pochylił głowę, chcąc spróbować jej skóry, jej smaku, jej zapachu. Cicho krzyknęła, kiedy ustami pieścił jej piersi. Prężyła się z rozkoszy. Przesunął się niżej, językiem obrysował tę samą ścieżkę, którą wcześniej odbyły ręce. Pewnym ruchem rozchylił jej kolana. Gdzieś w głębi ducha wyczuwał, że jest zbyt niewinna na ten szczególny rodzaj dzikiej pieszczoty, ale uparł się, że ona zazna w ich związku czystej przyjemności. Wiedział, że jej ufność jest wszystkim. Zaufanie, które w nim pokładała było jej zabezpieczeniem. Kiedy zadrżała i krzyczała, uniósł się i nawet pochylił nad nią, ciesząc się dotykiem jej skóry, jej miękkością, jej zapachem. Każdy, najmniejszy szczegół, wyrył się w jego myślach, stał się częścią tej szaleńczej przyjemności, w której zatonął.

- Będę tak delikatny,  jak tylko zdołam – szepnął – Nie zamykaj oczu, nie chowaj się przede mną – szeptał  do jej ucha, unosząc jej biodra. Cała była gorącą, gotową na jego przyjęcie, ale kiedy wsunął w nią twardą męskość, zatrzymał się na chwilę. Wstrzymała oddech, zesztywniała.

- Theo... – wyjęczała
- To tylko chwila, a potem zabiorę cię do nieba – uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
- Theo… – wyszeptała – Nie jestem dziewicą…  jęknęła

Spojrzała na niego z cudowną ufnością. Nikt przez te wszystkie lata nie spojrzał na niego nigdy w taki sposób, taki w jaki ona teraz na niego patrzyła. Pchnął, zanurzył się głęboko w jej ciasne, gorące wnętrze. Jęknęła cicho, a on pochylił głowę, żeby odnaleźć jej usta, chciał pocałunkami złagodzić ból. Zastygł nieruchomo. Czuł zgodne uderzenia ich serc, krew żywo płynęła w ich żyłach, gdy ciała poruszały się w jednym, zgodnym rytmie. Pocałował ją czule, pragnął podzielić się z nią samym sobą. Jego miłość była dzika, obsesyjna, opiekuńcza, z pewnością nie oferowana łatwo, ale teraz dawał ją całą Lenie.

Ranek…

Lenę obudził trzask otwierających się drzwi. Podniosła głowę i zobaczyła, że wciąż leży na podłodze, obok wygasłego kominka, okryta jedynie kocem. Przeciągnęła się i zobaczyła, że stoi nad nią Wojtek z nieciekawą miną. Wręcz był na nią zły. Kiedy Lena zobaczyła go, zaczerwieniła się na twarzy i szczelnie okryła kocem, przykrywając całe ciało.

- Noc się udała? – założył ręce na biodra
- Ummm… Taaak… – zaczerwieniła się jeszcze bardziej – Gdzie Theo?
- Nie wiem. Jego samochodu też nie ma. – Lena zmarszczyła brwi zaniepokojona – Ale jak widać zostawił to – wskazał na „żółtego tulipana” i karteczkę obok głowy Leny. Lena obróciła głowę wzięła do ręki karteczkę. Przeczytała: „Dziękuję za noc”. Kiedy to przeczytała, była w szoku a do jej oczu nabiegły łzy. Przypomniała sobie wszystko. Przypomniała sobie noc z przed 3 lat – Lena! – spojrzał zaniepokojony na siostrę – Co się stało?

- Chcę jechać do domu! – okryta kocem wstała i pobiegła do swojego pokoju – I to natychmiast! – krzyknęła.
_______________
Ogłoszenia Parafialne:

No i witam po przerwie. Nie jestem ostatnio w dobrej kondycji psychicznej jak i fizycznej, a fakt, że opowiadanie się wam już nie podoba dobija mnie jeszcze bardziej dlatego zakończę je szybciej niż myślałam. Złączę ostatnie kilka rozdziałów w dwa lub 3 większe. Zobaczymy jak to wyjdzie. 

Tymczasem dziękuję moim wiernym fanom. Co ja bym bez was zrobiła? Chyba nić. Dziękuję, że jesteście i mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w dalszej drodze pisarskiej. 

Ostatnio podczas meczy Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej, zaczęłam pisać inne opowiadanie. Pomysł na to nowe opowiadanie zrodził się już kilka lat temu, kiedy pisałam zupełnie inaczej. Teraz mam okazje wcielić go w życie. Pewnie za kilka dni ukaże się pierwszy rozdział. Nie będzie epilogu i prologu. Tym razem zrobię inaczej, bo rozdziały będzie pisane inaczej niż zawsze. Zresztą dowiecie się sami. 

To tyle na dziś. Dziękuję czytającym i komentującym. 

Pozdrawiam N.