piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział VII "Mniej gadaj i rozbieraj się."

Lenę obudził trzask otwierających się drzwi. Podniosła głowę i zobaczyła, że wciąż leży na podłodze obok wygasłego kominka okryta jedynie kocem. Przeciągnęła się i zobaczyła, że stoi nad nią Wojtek z nieciekawą miną. Wręcz był na nią zły. Kiedy Lena zobaczyła go, zaczerwieniła się i szczelnie okryła kocem, przykrywając całe ciało.

- Noc się udała? – założył ręce na biodra
- Ummm… Taaak… – zaczerwieniła się jeszcze bardziej – Gdzie Theo?
- Nie wiem. Jego samochodu też nie ma. – Lena zmarszczyła brwi zaniepokojona – Ale jak widać zostawił to – wskazał na „żółtego tulipana” i karteczkę obok głowy Leny. Lena obróciła głowę wzięła do ręki karteczkę. Przeczytała: „Dziękuję za noc”. Kiedy to przeczytała, byłą w szoku a do jej oczu nabiegły łzy. Przypomniała sobie wszystko. Przypomniała sobie noc z przed 3 lat – Lena! – spojrzał zaniepokojony na siostrę – Co się stało?
- Chcę jechać do domu! – okryta kocem wstała i pobiegła do swojego pokoju – I to natychmiast! – krzyknęła. Wbiegła do pokoju i zobaczyła, że na łóżku śpią Aśka i Kieran. Wściekła się. – Wynocha mi stąd! – krzyknęła a Aśka i Kieran zerwali się – Wypieprzać mi z pokoju! – Aśka i Kieran w popłochu wyszli z pokoju, a Lena trzasneła drzwiami.
- Lena!?! – krzyknął – Co się dzieję?! – pobiegł za nią – Co był na niej napisane!? – wszedł do pokoju a Lena stała w staniku i majtkach, nakładała spodnie
- Odwieziesz mnie na lotnisko! – spojrzała zapłakana na brata – Nie chcę tu dłużej być.
- Powiesz mi co się stało? – patrzył jak siostra płacze i pakuje swoje rzeczy
- Nie! – zapięła walizkę i wyszła z pokoju – Jeśli mnie nie zawieziesz na lotnisko, pójdę z buta.
- Dobrze, zawiozę cie. – poszedł z siostrą do samochodu
- O co tu chodziło? – spytał Kieran
- Ty się mnie pytasz? – spojrzała zszokowana na Kierana Aśka – Sama nie wiem co się właściwie przed chwilą stało.
- Oj coś czuję, że będzie dym jak wróci Theo. – pokiwał głową Kieran
- A gdzie on jest tak właściwie?
- Pojechał do miasta kupić coś Lenie.

Minęły 4 godziny i do domku wrócił Wojtek. Był smutny. Nie udało mu się porozmawiać z Leną, nawet w drodze na lotnisko. Ciągle była smutna i płakała, co rozdzierało serce Wojtkowi. Nie mógł patrzeć jak jego siostra cierpi. Wszedł do domu i zobaczył siedzących Aśkę i Kerana w salonie na kanapie. Pokiwał przecząco głową i rozpiął kurtkę. Chwilę później to domku wszedł Theo z wielkim bukietem czerwonych róż na długich łodygach. Wojtek zobaczył go i wściekły podszedł do niego, chwycił go za ramiona i przygwoździł do ściany.

- Co jej zrobiłeś?! – zawarczał – Co zrobiłeś Lenie!?
- Nic! – Theo był przerażony – Nie wiem o co ci chodzi! – wyrwał się Wojtkowi
- Lena poleciała do domu! – krzyknął

Theo był w szoku i upuścił róże. Pobiegł do pokoju Lena i zobaczył, że nie ma jej rzeczy. Wojtek nie kłamał. Leny nie było. Był w szoku, bo nie wiedział co się stało. Był pewien, że wszystko było okay, że nie zrobił nic co mogło by ją urazić. Na wszystko co stało się tej nocy, Lena się zgodziła. Myślał, że to była najlepsza noc w ich życiu, jednak się mylił. I to bardzo się mylił.

Wszyscy zgodnie ustalili, że wrócą do domu wcześniej. Nie było sensu siedzieć w domku, kiedy atmosfera między domownikami była napięta. Około godziny 21 – ej jeszcze tego samego dnia, wszyscy powrócili do Londynu. Droga przebiegła spokojnie i w totalnej ciszy.

Aśka wbiegła do domu i od razu poszła do pokoju swojej siostry. Zastała ją siedzącą w totalnym mroku, siedziała na łóżku owinięta kocem i płakała. Aśką usiadł obok siostry i przytuliła ją mocno. Przez chwilę nic nie mówiła, chciał jej tylko pokazać, że jest przy niej, i że ją wspiera. Otarła jej łzy w policzka i spojrzała na nią z troską.

- Powiesz mi co się stało? – szepnęła
- Aśka, nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać… – pociągnęła nosem
- Chociaż powiedz mi czego to dotyczy? – spojrzała na siostrę – Theo cie skrzywdził? Zrobił coś w brew twojej woli?
- Nie… Zrobił coś gorszego… – schowała głowę pod koc
- Co takiego? Proszę powiedz mi. Wiesz, że możesz mi zaufać. Proszę Lena, może ci pomogę.
- Nie możesz mi pomóc, to już się stało.
- Ale co takiego. Proszę powiedz mi. Jesteśmy siostrami.
- Pamiętasz tą noc z przez 3 lat, kiedy mnie nie upilnowałaś? Co skończyło się tragicznie w skutkach?
- Jakże mogłabym zapomnieć. Rodzicie przypominają mi o tym niemalże każdego dnia.
- Więc… Można by powiedzieć, że mamy powtórkę z rozrywki… – pociągnęła nosem
- Lena, zdaje mi się, że to tak szybko nie działa. – zaśmiała się pod nosem
- Nie… Tulipan, karteczka na której było napisane: „Dziękuję za noc”. Nie rozumiesz? TO ON! TO BYŁ THEO! Wszystko sobie przypomniałam. Theo jest ojcem Miski! – zaczęła płakać jeszcze bardziej
- To nie możliwe! Miśka jest biała! – Aśka była w szoku.
- Jak widać przeważyły moje geny. – wzięła do ręki tableta – Popatrz – otworzyła zdjęcie Miski i zdjęcie z młodości Theo – Są identyczni!
- Faktycznie! Masz rację! – przyjrzała się zdjęciom – Ale to chyba dobrze, że w końcu odnalazłaś ojca Miśki, tak?
- Nie… Czy ty nie rozumiesz, że on mnie wykorzystał! Dobrze wiedział kim jestem a dalej grał w swoją grę. Pozwalał mi myśleć, że się nie znamy, że nigdy się nie spotkaliśmy! A teraz po tej nocy… Mam ochotę się zabić!
- Nie mów tak! – spojrzała zaniepokojona i trochę zła na Lenę – Masz Michalinę, masz mnie i Wojtka. Teraz masz też również Theo. Mam nadzieję, że mu powiesz, bo powiesz mu, tak?
- Nie, nie ma mowy! On mnie ponownie wykorzystał. Nie dowie się, ze ma córkę. Nie po tym jak mnie znów zostawił samą, w łóżku, z głupim „żółtym tulipanem” i karteczką.
- Lena, Theo wrócił do domku. Wrócił z wielkim bukietem czerwonych róż. – Lena podniosła wzrok – Więc wątpię, że cie ‘znów’ zostawił.
- To nic nie zmienia! – po policzku znów popłynęła jej łza – Porozmawiajmy o tobie i Kieranie. Co jest między wami?
- Nie ładnie jest tak zmieniać temat. – posłała siostrze karcące spojrzenie – Kieran spytał mnie wczoraj na kolacji, czy chce być jego dziewczyną…
- A ty mu od razu wskoczyłaś mu do łóżka! – powiedziała zimnym tonem głosu
- Nie! Oszalałaś!? – była zaskoczona – Byliśmy na kolacji, a później jak śnieżyca się uspokoiła to wróciliśmy do domku. Zobaczyliśmy, że ty i …
- Proszę nie wymawiaj jego imienia – weszła jej w słowo
- Zobaczyliśmy was śpiących, więc poszliśmy do naszego pokoju. Gadaliśmy jeszcze chwilę, ale byliśmy zmęczeni więc zasnęliśmy razem. To coś złego?
- Nie. Przepraszam, że pomyślałam, że wy…
- Nic nie szkodzi. – uścisnęła Lenę – Uśmiechnij się! – otarła łzy z policzka siostry – Wszystko będzie dobrze. Chodź. Wojtek się martwi.
- Nie chcę…
- Chodź. Pokaż mu się chociaż, bo sam do ciebie przyjdzie. – wstała i wyciągnęła do Leny rękę – Chodź.
- No dobrze. – wstała i razem z siostrą poszła do salonu, gdzie siedział Wojtek, który na ich widok wstał
- Lena – powiedział – Mam go wykastrować, może zabić? Mów co mam zrobić a na pewno to zrobię.
- Nic nie rób. To nie pomoże. – usiadła na kanapie – Chcę wrócić do Polski. – powiedziała
- Co? – Aśka i Wojtek wpadli w osłupienie
- Chcę wrócić do Polski. Nie chcę tu dłużej być. Nie mogę tu dłużej być.
- Lena, to nie takie proste. – stwierdził Wojtek
- To jest proste. Pakuje się, kupuje bilet i lecę… – westchnęła
- Nie zapominaj, że pracujesz w Arsenalu i muszą znaleźć kogoś na zastępstwo. – powiedział Wojtek
- To niech znajdą, bo nie wrócę już tu. – wstała i wróciła do pokoju.

Do końca urlopu Lena siedziała w swoim pokoju i unikała kontaktu, że wszystkimi, a zwłaszcza z Theo. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Niestety urlop się skończył i musiała wrócić do pracy, co skutkowało przymusowym spotkaniem z Theo na sesji masażu. Na pierwszy ogień na masaż przyszedł Kieran.

- I jak dziś humor? – usiadł na łóżku
- Mniej gadaj i rozbieraj się. Jesteśmy w pracy. – powiedziała chłodno
- Tylko nie gryź, okay? – zaśmiał się i rozebrał a później położył się na kozetce
- Lepiej mnie nie wkurzaj! – przystąpiła do masażu – Mogę się ciebie o coś spytać?
- Jasne. Pytaj o co chcesz. – uśmiechnął się
- Jakie masz zamiary w stosunku do mojej siostry, co?
- Twoja siostra bardzo mi się podoba. Czuje się inaczej przy niej… Sprawia, że jestem lepszy.
- Lepiej uważaj, bo jeśli ją skrzywdzisz, to podczas masażu obetnę ci jaja i nawet się nie zorientujesz kiedy!
- Woah! – wystraszył się – Spokojnie! Na pewno jej nie skrzywdzę. Chyba się zakochałem, więc nie masz powodów do zmartwień.
- Mam nadzieję! Mam nadzieję… – zaczęła go masować

Kieran więcej się nie odezwał. Wolał delektować się masażem i nie chciał się narażać Lenie. Kiedy skończyła, Kieran ubrał się i wyszedł. Kolejny był Aaron, ale nie był dziś rozmowny. Zresztą Lena też, więc zrobiła to co miała zrobić i przygotowała się na wejście kolejnego piłkarza. Kiedy zbliżała się godzina 17:00, Lena już prawie wszystkich piłkarzy wymasowała. Nawet nie zauważyła, że kilku z nich nawet się nie zjawiło, a był w nich Theo. W końcu ktoś się zjawił, otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Lena odwróciła się i zobaczyła wielki bukiet czerwonych róż na dwóch nogach. Uśmiechnęła się kątem oka, ale po chwili uśmiech znikł z jej twarzy albowiem zza bukietu wychylił się Theo Walcott. Nagle ogarnęła ją złość i nienawiść.

- Wyjdź! – zagrzmiała – Nie chcę cie widzieć!
- Nie wyjdę Lena. Nie ma mowy! – podszedł – To dla ciebie. – podał Lenie kwiaty
- Zabieraj te chwasty i wynocha! – odepchnęła go
- Nie wyjdę! Musisz mnie wysłuchać! – spojrzał zły na Lenę  - Zresztą musisz wykonać masaż, w końcu to twój praca.
- Nie mam ochoty na ciebie patrzeć, a co dopiero dotykać. – spoważniała – Ale muszę być profesjonalistką. Kładź się. – wskazała na kozetkę – Zrobię masaż w później wypieprzaj z pola mojego widzenia!
- Musimy porozmawiać… – rozebrał się i położył
- Nic nie musimy. – zaczęła go masować – Nie rozumiem dlaczego nie możesz tego zrozumieć. Jesteś niedorozwinięty czy jak?
- To ja nie rozumiem. – westchnął i nastała cisza. Po masażu wstał, ubrał się a później ukląkł i chwycił Leną za rękę – Lena, nie rozumiem co się stało. Proszę powiedź mi co się stało… Przecież było nam tak dobrze. – Lena spojrzała na Theo – Nie zrobiłem nic czego byś nie chciała.
- Naprawdę nie wiem czy ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz! – spojrzała lekko zdziwiona na Theo a po chwili podeszła do drzwi i je otworzyła – Wyjdź proszę!
- Nie! – wkurzył się i zamknął drzwi – Wytłumacz mi o co chodzi, bo ja naprawdę nie wiem! – podniósł ton głosu, a Lena oniemiała lekko przerażona
- Opowiem ci historię pewnej dziewczyny… – usiadła na kozetce – Rzecz miała miejsce 3 lata temu, po meczu Polska – Anglia. Pewna dziewczyna nie chciała iść razem z siostrą i bratem a także ich przyjacielem do klubu, ale jednak dała się namówić. Myślała, że to będzie najlepsza, no może nie najlepsza, ale jedna z lepszych nocy w życiu. I tak prawie było. Świetnie się bawiła, trochę za dużo wypiła i skończyło się to dla niej tragicznie. Skończyła w pokoju hotelowym z chłopakiem, którego nawet nie znała. Chłopak wykorzystał ją, choć była gówniarą, co najważniejsze dziewicą. – Lenie po policzku popłynęła łza – Po nocy spędzonej z chłopakiem obudziła się sama w hotelowym pokoju. Nic nie pamiętała. Na poduszce obok leżał „żółty tulipan” i mała karteczka na które było napisane: „Dziękuję za noc”. Można było to nawet przeboleć, bo czym jest przypadkowy seks na imprezie. Ale po 3 miesiącach dziewczyna zaczęła rzygać jak kot i już nie było jej tak do śmiechu. Poszła do lekarza i jej życie się skończyło. – już nie mogła się powstrzymać, zaczęła płakać – Jeśli dalej nie wiesz o co chodzi, to gratuluje! Jesteś skończonym dupkiem i debilem! – wstała chwyciła za swoją torbę i wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami. Nawet nie zauważyła, że jest w ubraniu roboczym. Poszła do samochodu i usiadła na miejscu kierowcy. Uderzyła pięściami w kierownicę i puściły jej emocje. Zaczęła płakać jeszcze bardziej.

Weszła do mieszkania. Miała opuchnięte oczy od płaczu i rozmazany makijaż. Zobaczyła, że w salonie siedzi Wojtek. Spojrzała na niego a on wstał i podszedł do niej, przytulił mocno i pocałował w głowę. Nie chciał pytać co się stało, bo wiedział, że Lena mu nic nie powie. Usiedli w salonie. Lena przytuliła się do Wojtka a on otarł jej łzę z policzka. Wtedy zadzwonił telefon Leny charakterystycznym dzwonkiem. Ten dzwonek był zarezerwowany tylko dla jednej osoby, jej mamy. Nigdy nie dzwoniła bez wcześniejszego powiadomienia, więc to był sygnał alarmowy dla Leny. Podniosła się szybko z kanapy i pobiegła do torebki by znaleźć telefon.

- Mamo? Coś się stało? – spytała zmartwiona – Mamo… Zwolnij, nie rozumiem co mówisz. Co?! – podniosła ton głosu – Co się stało? Co z nią? Mamo…! Za kilka godzin będę! – rozłączyła się i rzuciła telefonem o ścianę, który o dziwo nie rozleciał się na drobne kawałeczki
- Co się stało? – spytał zaniepokojony Wojtek, ale Lena szybko poszła do swojego pokoju, a Wojtek poszedł za nią – Lena, co się stało? – spojrzał na siostrę, która pakowała walizkę
- Miśka… – znów zaczęła płakać – Michalina jest w szpitalu…
- Co?! – Wojtek był w szoku – Co jej jest?
- Wojtek nie mam czasu teraz rozmawiać. Zawieź mnie na lotnisko, muszę lecieć do Polski.
- Dobrze. – powiedział i pomógł zapiąć Lenie walizkę – Chodź… W drodze mi powiesz.
- A co z klubem? Przecież tam pracuje.
- Nie martw się teraz oto. – spojrzał na siostrę – Usprawiedliwię cie na kilka dni.

- Dziękuję, kochany jesteś. – ucałowała brata w policzek i wyszli z pokoju Leny, a po chwili z mieszkania i pojechali na lotnisko. 
__________________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam!

Wiem, że długo mnie nie było, ale zaczęłam ponownie studiować i inne sprawy zwaliły mi się na głowę. Ale plus jest w studiach taki, że mam tak nudne wykłady, że napisałam skrypty do kilku kolejnych odcinków DR, więc z napisaniem tych odcinków nie będzie problemu. 

Mam nadzieje, że ten rozdział się wam podobał. Wszelkie zastrzeżenia, spostrzeżenia, co wam się podobało a co nie umieścicie w komentarzu.

Komentarz i wyrażanie w jego treści co się wam podobało a co nie, jest bardzo ważny dla autora opowiadania, albowiem wie co ma robić dalej. No i taki komentarz to również nagroda dla pisarza. Także zachęcam do komentowania.

II rozdział DR pojawi się już niebawem, może nawet w święta - jeśli będę miała czas. Tymczasem zostawiam was z rozdziałem VII TLCh.

Pozdrawiam N. 

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział VI "Swetry, spodnie, skarpetki, majtki i prezerwatywy są!"

Około miesiąca później…

Lena jako że była młoda i piękna, zyskała wielu przyjaciół w drużynie piłkarskiej. Kilkoro z nich nawet się w niej podkochiwało i otwarcie to okazywało. Niestety Lena nie była zainteresowana żadnym z nich, aczkolwiek jeden z piłkarzy przyciągnął jej większą uwagę. Lena i Theo spędzali z sobą większość czasu poza treningami i meczami. Chodzili na długie spacery, do kina, na niewinne wypady do pizzerii. W Wojtku aż się gotowało na samą myśl o nich. Miał tylko małą nadzieję, że między nimi nie zajdzie nic co mogłoby sprawić, że zechce go zabić.

Wyglądało też na to, że przez ten ostatni miesiąc Aśka i Kieran również bardzo się z sobą zżyli.  Dość często się spotykali. I mimo opinii jaka krążyła o Kieranie, że jest on jeszcze gorszym kobieciarzem niż Theo, to dała mu szansę, z której Kieran najwyraźniej był gotów skorzystać.

W końcu nadeszła króciutka przerwa świąteczna dla piłkarzy i mogli się wybrać na długo już planowaną wycieczkę w góry. Aśka spakowała się w kilkanaście minut, natomiast Lenie zajęło to o wiele więcej czasu. Chciała być przygotowana na każdą okoliczność, więc Wojtek musiał kilka razu odwiedzić sklep z odzieżą zimową a także sklep z akcesoriami zimowymi.

- Wojtek! – krzyknęła – Na pewno spakowałeś te ciepłe swetry, które ci przygotowałam?!
- Tak mamo, na pewno! – odkrzyknął, a Aśka która siedziała w salonie wybuchła śmiechem
- Ale na pewno? – ponownie krzyknęła ze swojego pokoju
- TAK! – krzyknął i przeklął pod nosem – Grosza jesteś niż moja matka…  szepnął
- To dobrze! – weszła do pokoju – I słyszałam. – zmarszczyła brwi
- Lenka, jak czegoś zapomnę to najwyżej zmarznę. – spojrzał na dziewczynę
- Właśnie dlatego ci przypominam – uśmiechnęła się
- Dziękuję, że o mnie dbasz. – odwzajemnił uśmiech
- Nie ma za co. – wyszła z pokoju

Lena wróciła do swojego pokoju i wzięła walizkę. Nie była ona wielka, ale do najmniejszych również nie należała. Wyciągnęła rączkę i zaciągnęła ją do salonu. W salonie siedziała Aśka, która siedziała z telefonem w ręce i coś klikała. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że ostatnio ciągle coś pisała i ciągle z kimś gadała. Leną już od kilku dni podejrzewała, że to Kieran, ale nie chciała nic siostrze mówić by jej nie denerwować.

- Spakowana? – spojrzała na siostrę
- Swetry, spodnie, skarpetki, majtki i prezerwatywy są! – zaśmiała się
- AŚKA! – była zszokowana
- No co? Przezorny zawsze ubezpieczony! – ponownie się zaśmiała – Wszystko mam siostruniu. Nie martw się. – Lena w dalszym ciągu patrzyła na siostrę lekko zaskoczona – Nie patrz tak na mnie. Pożyczę ci jak będziesz potrzebować…. – Lena zaczerwieniła się, kiedy do salonu wszedł Wojtek, który najwyraźniej słyszał co powiedziała jego kuzynka
- Lena, Aśka żartowała – spojrzał na obie dziewczyny
- Nie, ja mówiłam serio. – Aśka pokazała bratu język

Wojtek zaśmiał się, a po chwili przytulił Lenę by się rozluźniła. Po chwili wziął Leny i swoją walizkę i razem a Aśką udali się do samochodu. Wojtek włożył walizki do bagażnika i ruszyli na lotnisko, gdzie mieli już na nich czekać Theo, Kieran i Aaron. Niestety okazało się, że Aaron nie mógł udać się z kolegami na wypad w góry, bo jego dziewczyna zachorowała i chciał się nią zaopiekować. Ach ten Aaron, bardzo troszczył się o swoją dziewczynę, mimo iż byli ze sobą tylko 2 tygodnie, a może kryło się za tym coś innego...

O godzinie 17.00 w końcu wsiedli do samolotu i odlecieli do Szwajcarii. Wolne dni mieli zamiar spędzić w Zurychu, pięknym domku położonym u podnóży gór. Lena tęskniła ze śniegiem i za prawdziwą zimową atmosferą, więc kiedy dotarli na miejsce, na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech, którego Aśka i Wojtek nie widzieli od bardzo dawna na jej twarzy.

Domek, który Wojtek zarezerwował, był piękny. Stał na małym pagórku i był z litego drewna w kolorze brązowym. Miał 2 poziomy. Na pierwszym był dość duży taras z ławeczką stolikiem i huśtawką, a na drugim był duży balkon. Aśka i Lena wbiegły do domku i zajęły największą sypialnię z dwoma łóżkami. Dla chłopaków został salon i jeden duży pokój 2 łóżkami i jeden mały pokoik z jednym małym łóżkiem.

Lena zajęła łóżka przy oknie i rozłożyła swoją walizkę. Kiedy już zamierzała wyciągnąć ciuchy, pomyślała sobie, że w końcu to tylko 4 dni , więc po co się rozpakowywać. Kiedy dziewczyny zwiedziły już cały domek i chłopacy też byli już dyspozycyjni i wyszli na zewnątrz. Kieran pociągnął Aśkę za rękę i upadli razem w zaspę śnieżną. Po chwili dołączył do nich Wojtek, który poślizgnął się na lodzie i upadł z wielkim hukiem na ziemię. Aśką rzuciła śnieżką w Kierna, który oddał jej, a raczej próbował w nią rzucić, ale niestety wcelował w Wojtka. Tak właśnie rozpoczęła się bitwa na śnieżki. Lena wyszła na werandę i spojrzała na bawiących się Wojtka, Kierana i Aśkę. Uśmiechnęła się sama do siebie i westchnęła. Do Leny podszedł Theo, który objął ją w pasie.

- Czemu nie bawisz się z nimi? – szepnął
- Nie wiem…. – spojrzała na Aśkę, która z pomocą Kierana podnosiła się z ziemi – Chyba nie chce im przeszkadzać.
- Wiesz co myślę? – spytał
- Nie, nie wiem… –spojrzała na niego
- Myślę, że Kieran i Aśką wpadli sobie w oko.
- Ja też tak myślę. – uśmiechnęła się
- Podoba ci się tu? – obrócił Lenę by była twarzą do niego
- Tak i to bardzo. – spojrzała na niego nieśmiało – Jest tu pięknie a nocą pewnie będzie jeszcze piękniej…
- Myhym… – zamruczał i przybliżył się do niej. Dotknął jej policzka dłonią i spojrzał w oczy. Lena zaczerwieniła się i próbowała unikać jego wzroku – Myślisz że między nami może coś być? – szepnął i chwycił delikatnie jej podbródek. Spojrzał ponownie jej w oczy i złożył delikatny pocałunek na ustach. Lenie aż zaparło dech w piersi. Zamknęła oczy i dała się ponieść chwili. Był to ich pierwszy pocałunek, którego oboje chcieli i aż przeszły ją dreszcze. Pocałunek był tak delikatny, że chciała jeszcze ale…. – Może? – ponownie szepnął a Lena otworzyła oczy i zobaczyła, że ktoś stoi obok nich
- WOJTEK! – wystraszyła się i odsunęła się od Theo, który o mało włos nie przewrócił się.

Po całym dniu zabaw, wszyscy byli zmęczeni i siedzieli w salonie. Theo rozpalił kominek i grzali się popijając herbatę z miodem i cytryną. Lena wróciła do kuchni i zrobiła stos kanapek na kolacje. Nie było to coś wykwintnego, ale wszyscy się najedli.

- Nawet nie wiesz jak się cieszymy, że z nami pojechałaś. – powiedział Kieran – Znaczy pojechałyście.
- Dlaczego? – spytała Lena, która siedział obok kominka i upiła łyk herbaty
- Bo ma nam kto gotować. – Kieran wyszczerzył ząbki a zaraz potem oberwał poduszką od Aśki
- Tylko dlatego cieszysz się, że pojechałyśmy?! – Aśka spojrzała na Kierana i zrobiła groźną minę
- Nie, nie tylko dlatego. – wtrącił Theo, który był wpatrzony w Lenę
- UGH! – odchrząkał Wojtek – Zaraz zwymiotuje...  Aśka i Kieran zaśmiali się.

Wieczór…

Późnym wieczorem Aśka poszła na piętro i wyszła na balkon. Było bardzo zimno, ale nic z sobą nie wzięła. Kątem oka przyuważył ją Kieran, który wziął koc i pośpiesznie ruszył do niej. Zaszedł ją od tyłu i okrył kocem. Dziewczyna wystraszyła się, ale kiedy zobaczyła, że to Kieran, uśmiechnęła się do niego i również okryła go kocem. Kieran objął ją w pasie i położył podbródek na jej ramieniu. Stali tak przytuleni i wsłuchiwali się w ciszę, która panowała wokół nich.

- Co robisz na balkonie w taki ziąb? – szepnął Kieran
- Chciałam pomyśleć. – wtuliła się w niego jeszcze bardziej
- Tak bez niczego, tylko w samym sweterku?
- Sama nie wiem. Jakoś tak wyszłam i nie chciało mi się iść po koc.
- A może chciałaś abym ja przyszedł, co? – pocałował ją w szyję, Aśka poczuła dreszcze
- Może… – zamknęła oczy
- Może? – ponownie ja pocałował w szyje
- Yhym… – wciąż miała dreszcze – Co ty ze mną robisz? – obróciła się do niego twarzą
- Słucham? – był lekko zdziwiony
- Nie udawaj, że nie wiesz. – spojrzała mu w oczy
- Masz na myśli to? – pocałował ją w obojczyk – A może to? – złożył pocałunek na jej szyi, a po chwili spojrzał w jej oczy
- Tak, mam na myśli właśnie to. – przybliżyła się do niego i Kieran pocałował ja w usta a Aśka oddała pocałunek. Całowali się przez chwilę, namiętnie aż zabrało im tchu w piersiach.

Następnego dnia prawie wszyscy spali do godziny 12-tej. Tylko Lena, biedny ranny ptaszek, wstała o godzinie 8 i krzątała się po domku. Była przyzwyczajona do takiego rannego wstawania, więc nawet kiedy miała wolny dzień, to nie mogła uleżeć w łóżku dłużej niż do godziny 8-ej rano.

Wzięła prysznic i poszła do kuchni by zrobić sobie śniadanko, ale niestety w lodówce były pustki i gdzieniegdzie można było dostrzec pingwiny śmigające z półki na półkę. Zrobiła więc sobie herbatkę i postanowiła poczekać, aż ktoś z jaśnie państwa wstanie i będzie tak doby by pojechać na zakupy. W końcu po jakiejś godzinie domostwo wstało.

- Wojtek? – podeszła do chłopaka
- Tak? – przeciągnął się i zwiewną
- Nie ma nic w lodówce. Może pojedziemy na zakupy, co?
- Jasne, zrób mi listę a z chęcią pojadę na zakupy.
- Może pojadę z tobą?
- Jeśli zrobisz i listę to sam kupię co trzeba. Jest strasznie zimno nie chcę abyś zmarzła, a w domku będzie ci znacznie cieplej niż na zakupach.
- Dobrze, jeśli chcesz jechać sam. – uśmiechnęła się do chłopaka, chwyciła za notes i długopis, i zaczęła robić listę. Nie było tego dużo, bo przecież za 2 dni wracają do domu. – Proszę – Wyrwała kartkę z notesu i dała ją Wojtkowi – Tylko nie kupuj dużych ilości, i tak za 2 dni wracamy.
- Dobrze. – uśmiechnął się – Za 3h wracam. – ubrał kurtkę i wyszedł z domku.

Wojtek wyszedł i Lena została sama w salonie. Po chwili poszła do pokoju i zobaczyła, że Aśki nie ma w łóżku, ani w łazience. Postanowiła sprawdzić pokój Theo i Kierana. Zeszła na dół i udała się do pokoju chłopaków. Otworzyła drzwi i przed oczami stanął jej obraz Theo w samych slipach. Przeraziła się i z trzaskiem zamknęła drzwi.

- Przepraszam! – krzyknęła zza zamkniętych drzwi

Była czerwona na twarzy. Nie była przygotowana by zobaczyć akurat właśnie jego bez koszulki w samych slipkach. Choć ten widok jej się podobał – była w lekkim szoku. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły.

- Nic nie szkodzi – spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się 
- Przepraszam, powinnam była zapukać. – nie miała odwagi by spojrzeć mu w oczy – Szukam Aśki, ale widzę, że Kierana też nie ma…. – zmieniła temat
- Nie było go… Znaczy był w nocy, ale teraz go nie ma.
- Hmm… Aśki też nie ma. Myślisz, że są razem? – spytała
- Może… Wszystko jest możliwie. Coś czuję, że nasze gołąbki gdzieś sobie gruchają.
- Czyli zostaliśmy sami? – oparł się o framugę drzwi
- Mam nadzieję, że nie. – zaczęła iść korytarzem
- Dlaczego? – podążył za nią – Przecież nie gryzę… Mocno! – zaśmiał się
- Jednak mam nadzieję, że nie jesteśmy sami. – poszła do kuchni
- Okay! – krzyknął – To ja wezmę prysznic a później zobaczymy czy wciąż jesteśmy sami. – zaśmiał się i wrócił do pokoju po przybory do kąpieli, a późnij poszedł do łazienki.

Lena usiadła w salonie i uśmiechnęła się sama do siebie. Ciągle w głowie miała obraz prawie nagiego Theo. Jego muskulatura, ciemna skóra – sprawiały, że Lenie robiło się ciepło i wilgotno. Przygryzła dolną wargę i dała się ponieść wyobraźni. Po 2 godzinach do salonu wszedł Theo, ubrany w czarne jeansy i granatową koszulę. Usiadł obok Leny i westchnął głęboko.

- Dalej sami w domu? – położył dłoń na udzie Leny
- Na to wygląda. Nie wiem gdzie Kieran z Aśką się podziali.
- A Wojtek? – spojrzał na Lenę
- Pojechał na zakupy. Powinien zaraz wrócić.
- Coś mi się przypomniało… Chyba Kieran zabrał Aśkę do Zurychu, na cały dzień…
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?! – zdenerwowała się lekko
- Tak, przypomniało mi się przed chwilą.
- Jasne – wstała i chwyciła za telefon – Dzwonię do niej! – zaczęła wystukiwać numer
- Hej! – chwycił za jej dłoń – Daj im się dobrze bawić. Przepraszam, że ci nie powiedziałem wcześniej, ale naprawdę zapomniałem. – wziął jej telefon i rzucił w drugi kąt kanapy.
- Dobrze… – odetchnęła
- Dlaczego taka jesteś, co? – spojrzał na nią
- Taka, czyli jaka? – spojrzała na niego
- Taka na 'nie' w stosunku do mnie i do Kierana.
- Bo wiem jacy jesteście. Macie niezłą reputacje…
- …Która jest już przeszłością. Zmieniliśmy się. Ja się zmieniłem.
- Wiem, ale… – zrobiła się blada na twarzy i zaczęła głęboko oddychać
- Lena co ci jest? – spojrzał na nią zatroskany
- Przynieś mi wody, proszę…
- Okay – Theo szybciutko pobiegł do kuchni i przyniósł Lenie szklankę zimnej wody. Lena upił łyk – Już ci lepiej? – usiadł obok niej
- Tak… Zaraz przyjdę…. – podniosła się, ale zachwiała na nogach. W ostatniej chwili złapał ją Theo i ponownie usadził na łóżku
- Chyba nie jest ci lepiej. – przyłożył dłoń do jej czoła – Jest zimne.
- Bo nie jestem przeziębiona, jest mi po prostu słabo…. – spojrzała na chłopaka – Przynieś mi moją torebkę, okay?
- Dobrze – poszedł do pokoju po torebkę i po chwili wrócił – Proszę.
- Dziękuję – wzięła torebkę i zaczęła w niej grzebać – Przynieś mi jeszcze szklankę zimnej wody okay? – Theo bez chwili zawahania udał się do kuchni. Lena wyjęła z torebki i wyciągnęła z niej opakowanie tabletek, po chwili wrócił Theo z kolejną szklanką wody i podał ją dziewczynie – Dziękuję – Wzięła szklankę i połknęła tabletki popijając odrobiną wody
- Co to za tabletki? – spytał uważnie się im przyglądając
- Na ból głowy. – spojrzała na niego i wygięła usta w uśmiechu – Za chwilę będzie mi lepiej.

Theo usiadł obok dziewczyny i objął ją ramieniem. Zaczęło się ściemniać a Wojtka dalej nie było tak samo Kierana i Aśki. Lena na poważnie zaczęła się martwić. Za oknem rozpętała się burza śnieżna a jej rodziny, najbliższych jej sercu osób w dalszym ciągu nie było. Theo zasugerował zważając na pogodę, że może utknęli w mieście. Leny to nie uspokoiło i zadzwoniła do Wojtka, ten jak się okazało jednak musiał zostać w mieście, bo śnieżyca zablokowała drogę i pewnie będzie musiał zostać w hotelu na noc. To samo usłyszała od Aśki. Była już nieco spokojniejsza, ale wciąż głodna, bo Wojtek właśnie pojechał po zakupy.

Zrobiło się zimno w domku, więc Theo wyszedł na zewnątrz i przyniósł trochę drewna by rozpalić w kominku. Lena uważnie się mu przyglądała. Czuła się jak w prawdziwym domu. Mężczyzna rozpala w kominku, kiedy widzi że jego kobiecie jest zimno. Bardzo podobała się jej ta myśl. Kiedy już rozpalił w kominku, usiadł obok niej i uśmiechnął się. Ujął jej dłoń i pocałował ją. Po chwili Lenie zaburczało w brzuchu. Theo zaśmiał się.

- Głodna jesteś?
- Tak trochę. Wojtek pojechał do sklepu, ale utknął w mieście. Więc jesteśmy sami i głodni. – zaśmiała się
- Poczekaj chwilę… – wstał – Zaraz wrócę. – ubrał kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Po kilku minutach wrócił z torbą pełną czegoś. Lena jeszcze nie wiedziała czego, ale chyba za chwilę dowie się, co jest w tajemniczej torbie. Theo poszedł do kuchni i robił Lenie i sobie herbatę. Wrócił do pokoju i wręczył dziewczynie kubek z gorącym naparem. – Proszę…
- Dziękuję! – uśmiechnęła się – Wciąż mi zimno, więc herbata powinna pomóc. Co masz w tej torbie?
- Aaaa. Same dobre rzeczy…. – zaśmiał się i wyjął z torby ciasta czekoladowe, paczkę chipsów, czekoladę z orzechami, jakieś cukierki i kilka batoników – Kupiłem to na wszelki wypadek. – uśmiechnął się
- Kocham cie wiesz! – uradowała się i chwyciła za paczkę ciastek i wyjęła je z opakowania – Bardzo dobre – zjadła jedno ciastko i popiła herbatą – Czemu nie jesz?
- Nie mam ochoty, ale ty jedz. Nie krępuj się. – upił łyk herbaty
- Ty też nie jadłeś cały dzień. Zjedz choć jedno, tak dla mnie, okay?
- Lena, nie mogę jeść słodyczy.
- Nie gadaj że dbasz o linię?! – zdziwiła się
- Nie, ale nam piłkarzom tez niektórych rzeczy nie można jeść. – znów upił łyk herbaty
- Aaa no to okay…. – skonsumowała kolejne ciastko i wtedy zgasło światło. Lena spanikowała i przytuliła się mocno do Theo
- Spokojnie, pewnie to tylko korki. Pójdę sprawdzić – uśmiechnął się i kiedy Lena go puściła wyszedł na zewnątrz i sprawdził skrzynkę z elektryką – Niestety chyba na czas śnieżycy odcięli prąd – wyjął z szafki świeczki i zaczął je zapalać – Ale nie martw się, mamy świeczki i kominek się pali, więc będzie dobrze. – po zapaleniu świeczek usiadł obok Leny, która drżała – Wciąż ci zimno?
- Tak trochę… – odparła
- Masz… – podał jej koc – Będzie ci cieplej. – uśmiechnął się
- Usiądź bliżej – zachęciła go gestem ręki – Razem będzie nam cieplej – Theo przysunął się i okryli się kocem. Lena położyła głowę na ramieniu Theo i westchnęła
- Opowiedz mi o sobie – szepnął
- Słucham? – podniosła głowę i spojrzała na chłopaka
- Prawie nic o tobie nie wiem, znaczy wiem, ale to wciąż za mało. Opowiedz mi coś czego nie wiem.
- Dobrze – Lena sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej portfel. Otworzyła go i wysypały się z niego zdjęcia. Theo podniósł je i zobaczył na nich: chłopaka powyżej 20-stki, dwoje starszych ludzi i małą dziewczynkę.
- To twój chłopak? – wskazał na zdjęcie chłopka po 20-stce w mundurze wojskowym
- Nie. – posmutniała – To mój brat. Zginął półtora roku temu w Afganistanie.
- Przykro mi. – przybliżył się do Leny – Nie wiedziałem. – pocałował Lenę w czoło
- Nic nie szkodzi, skąd mogłeś wiedzieć. – wzięła kolejne dwa zdjęcia – To są moi i Aśki rodzice. Moja mama to matka chrzestna Wojtka, a mój ojciec to rodzony brat ojca Wojtka. Wiem! – zaśmiała się – Trochę to zakręcone, ale nie musisz wiedzieć kim oni dokładnie są. To są po prostu moi rodzice.
- A to kto? – spojrzał na zdjęcie małej dziewczynki
- Lubisz dzieci? – spytała
- To zależy… – Lena zdziwiła się – Znaczy wiesz… One lubią mnie, ale ja ich nie za bardzo.
- Hm… – Lena na chwilę zamyśliła się – To jest moja mała siostrzyczka, Michalina – w końcu powiedziała – Miśka jest bardzo chora i to dla niej tu jestem. Chcę zarobić na leczenie.
- Jesteś niesamowita – przybliżył się do niej i delikatnie pocałował ja w usta. Lena ani przez chwilę się nie opierała i od razu oddała pocałunek. Pogładził dłonią jej jedwabistą skórę. Jej duże oczy wydawały się niesamowite w drobnej twarzy. Widział w nich troskę, współczucie, zaczątki miłości i tę słodką, słodką niewinność, która wstrząsnęła nim dogłębnie. Wiedział, że nie ma dość siły, żeby się temu oprzeć i sam siebie nienawidził za własny egoizm. Dotknęła jego ramienia, co rozgrzało jego krew. Lena stanowiła światło dla jego mroku, jego drugą połowę. Przyciągnął ją do siebie, aż za bardzo świadomy naglących potrzeb swojego ciała. Rozpięła koszulę Theo i zobaczyła jego twarde mięśnie torsu. On zaś nie spuszczał oczu z jej twarzy, obserwował ją nieruchomym wzrokiem z czujnością drapieżnika. Nie próbował ukrywać pożądania. Siedział  i czekał na decyzję, czy odda mu siebie, czy może skaże go na cierpienie bez poczucia spełnienia. Był spięty, agresywnie męski, ale wciąż czekał. Chciał jej. Potrzebował jej.

- Zdejmij sweter - powiedział cicho.

Zdołał zobaczyć decyzję w jej oczach. Bardzo powoli, niemal niechętnie zdjęła sweter, jakby gdzieś w środku wiedziała, że oddaje mu coś więcej niż samą siebie. Kiedy zdejmowała błękitny sweterek, sięgnął dłońmi do rozporka swoich spodni. Jej naga skóra jaśniała w świetle ognia na kominku. Klatkę piersiową miała wąską, talię szczupłą, co podkreślało pełne piersi. Cisnął koszulę na podłogę, kiedy zsuwała koronkowe ramiączka stanika. Na sam widok przygryzł swoją wargę z wrażenia. Zdarł z niej dżinsy i odrzucił na bok. Kości miała drobne, delikatne, skórę jak jedwab. Boże, jak on jej potrzebował. Chwycił ją za kark, kciukiem odchylił głowę tak, że pokazała szyję, a piersi uniosły się wyżej. Powoli przesuwał dłonią po ich wypukłości. Obrysował dłonią linię każdego żebra. Przeciągnął palcem po płaskim brzuchu aż do zarysu kości. Czuła jego dotyk już wcześniej, ale teraz działał na nią tysiąc razy silniej. Jego ręce budziły dojmującą potrzebę. Warknął coś cicho w rodzimym języku i ułożył ją na podłodze przed kominkiem.

- Theo – wypowiedziała jego imię miękko, wyciągniętą dłonią wygładziła napięte mięśnie jego twarzy, prosząc, żeby się nie spieszył  
- Potrzebuję twojego zaufania – wyszeptał do jej ucha – Okaż mi je. Proszę cię, okaż.

Była przestraszona, taka bezradna. Leżała pod nim nieruchomo, wyczuwając jego męskość na swoim łonie. Błądziła wzrokiem po liniach wyrytych na twarzy Theo, po zmysłowych ustach, patrzyła w rozognione potrzebą oczy. Obawiała się połączyć z nim, bo nie była pewna siebie i nie wiedziała, czego oczekiwać, ale wierzyła w niego. Pochylił głowę, chcąc spróbować jej skóry, jej smaku, jej zapachu. Cicho krzyknęła, kiedy ustami pieścił jej piersi. Prężyła się z rozkoszy. Przesunął się niżej, językiem obrysował tę samą ścieżkę, którą wcześniej odbyły ręce. Pewnym ruchem rozchylił jej kolana. Gdzieś w głębi ducha wyczuwał, że jest zbyt niewinna na ten szczególny rodzaj dzikiej pieszczoty, ale uparł się, że ona zazna w ich związku czystej przyjemności. Wiedział, że jej ufność jest wszystkim. Zaufanie, które w nim pokładała było jej zabezpieczeniem. Kiedy zadrżała i krzyczała, uniósł się i nawet pochylił nad nią, ciesząc się dotykiem jej skóry, jej miękkością, jej zapachem. Każdy, najmniejszy szczegół, wyrył się w jego myślach, stał się częścią tej szaleńczej przyjemności, w której zatonął.

- Będę tak delikatny,  jak tylko zdołam – szepnął – Nie zamykaj oczu, nie chowaj się przede mną – szeptał  do jej ucha, unosząc jej biodra. Cała była gorącą, gotową na jego przyjęcie, ale kiedy wsunął w nią twardą męskość, zatrzymał się na chwilę. Wstrzymała oddech, zesztywniała.

- Theo... – wyjęczała
- To tylko chwila, a potem zabiorę cię do nieba – uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
- Theo… – wyszeptała – Nie jestem dziewicą…  jęknęła

Spojrzała na niego z cudowną ufnością. Nikt przez te wszystkie lata nie spojrzał na niego nigdy w taki sposób, taki w jaki ona teraz na niego patrzyła. Pchnął, zanurzył się głęboko w jej ciasne, gorące wnętrze. Jęknęła cicho, a on pochylił głowę, żeby odnaleźć jej usta, chciał pocałunkami złagodzić ból. Zastygł nieruchomo. Czuł zgodne uderzenia ich serc, krew żywo płynęła w ich żyłach, gdy ciała poruszały się w jednym, zgodnym rytmie. Pocałował ją czule, pragnął podzielić się z nią samym sobą. Jego miłość była dzika, obsesyjna, opiekuńcza, z pewnością nie oferowana łatwo, ale teraz dawał ją całą Lenie.

Ranek…

Lenę obudził trzask otwierających się drzwi. Podniosła głowę i zobaczyła, że wciąż leży na podłodze, obok wygasłego kominka, okryta jedynie kocem. Przeciągnęła się i zobaczyła, że stoi nad nią Wojtek z nieciekawą miną. Wręcz był na nią zły. Kiedy Lena zobaczyła go, zaczerwieniła się na twarzy i szczelnie okryła kocem, przykrywając całe ciało.

- Noc się udała? – założył ręce na biodra
- Ummm… Taaak… – zaczerwieniła się jeszcze bardziej – Gdzie Theo?
- Nie wiem. Jego samochodu też nie ma. – Lena zmarszczyła brwi zaniepokojona – Ale jak widać zostawił to – wskazał na „żółtego tulipana” i karteczkę obok głowy Leny. Lena obróciła głowę wzięła do ręki karteczkę. Przeczytała: „Dziękuję za noc”. Kiedy to przeczytała, była w szoku a do jej oczu nabiegły łzy. Przypomniała sobie wszystko. Przypomniała sobie noc z przed 3 lat – Lena! – spojrzał zaniepokojony na siostrę – Co się stało?

- Chcę jechać do domu! – okryta kocem wstała i pobiegła do swojego pokoju – I to natychmiast! – krzyknęła.
_______________
Ogłoszenia Parafialne:

No i witam po przerwie. Nie jestem ostatnio w dobrej kondycji psychicznej jak i fizycznej, a fakt, że opowiadanie się wam już nie podoba dobija mnie jeszcze bardziej dlatego zakończę je szybciej niż myślałam. Złączę ostatnie kilka rozdziałów w dwa lub 3 większe. Zobaczymy jak to wyjdzie. 

Tymczasem dziękuję moim wiernym fanom. Co ja bym bez was zrobiła? Chyba nić. Dziękuję, że jesteście i mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w dalszej drodze pisarskiej. 

Ostatnio podczas meczy Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej, zaczęłam pisać inne opowiadanie. Pomysł na to nowe opowiadanie zrodził się już kilka lat temu, kiedy pisałam zupełnie inaczej. Teraz mam okazje wcielić go w życie. Pewnie za kilka dni ukaże się pierwszy rozdział. Nie będzie epilogu i prologu. Tym razem zrobię inaczej, bo rozdziały będzie pisane inaczej niż zawsze. Zresztą dowiecie się sami. 

To tyle na dziś. Dziękuję czytającym i komentującym. 

Pozdrawiam N. 

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział V "Co ty kombinujesz Szczęsny?"

Z pozdrowieniami dla mojego największego hejtera. Bużka stara!

Kilka dni później…

Mijał dzień po dniu. Lena z miłą chęcią zaczęła uczęszczać do swojej nowej pracy. Zasługą tego były dobre stosunki z kolegami z pracy, a także kadra piłkarska była niczego sobie. Podczas każdej sesji masażu, kilkoro wolnych piłkarzy próbowało poderwać Lenę, ale bezskutecznie. Jedynie Theo zgarniał więcej uwagi niż inni.

Po pracy Lena wróciła do domu. Weszła do mieszkania, rzuciła swoją torbę na podłogę i rozmarzona usiadła w salonie na kanapie obok swojej siostry. Westchnęła i uśmiechnęła się zamykając oczy.

- A co ty taka wesolutka jesteś?
- Nie wiem o co ci chodzi… – spojrzała na siostrę zdziwiona
- Dawno cie już takiej nie widziałam, a to było bardzo dawno temu.
- W dalszym ciągu nie wiem o co ci chodzi…
- No daj spokój Lena, kim on jest? – spojrzała na siostrę zaciekawiona
- Yyyy… – spojrzała zdezorientowana na siostrę – Aśka, o co ci chodzi?
- Lena od kilku dni jesteś wesolutka, chodzisz rozmarzona i uśmiechasz się częściej niż zwykle. Musi stać za tym jakiś chłopak. – szturchnęła siostrę delikatnie w bok
- Tak, to prawda. Jestem weselsza od jakiegoś czasu, ale to nie znaczy, że kogoś mam.
- Lena, siostry nie oszukasz, musi za tym stać jakiś chłopak.
- Masz racje, stoi za tym chłopak, ale nie wiem co mam z nim zrobić… – posmutniała
- Dlaczego? – spojrzała na siostrę
- On jest miły, zabawny i chyba naprawdę dobrze wychowany…
- Co w tym złego?
- On traktuje dziewczyny, kobiety jak dziwki… Wiesz kolacja ze śniadaniem i ostrą nocą bez zahamowań w hotelu.
- Niezły z niego kobieciarz! – zaśmiała się – Kim on jest?
- To Walcott… Theo Walcott…
- Ten Walcott, z którym Wojtek zakazał ci się spotykać?
- Nic na to nie poradzę. Spotykam go codziennie w pracy…

Tego samego dnia wieczorem…

Kiedy Aśka poszła na popołudniową zmianę do pracy, Lena z Wojtkiem zostali w domu. Około godziny 20-tej Lena wzięła prysznic i udała się do salonu, gdzie siedział Wojtek i coś oglądał.

- Myślałem, że obejrzymy mecz? – spojrzał na siostrę, która w piżamie weszła do salonu
- A dlaczego myślisz, że już nie obejrzymy? – usiadła obok Wojtka
- Wzięłaś prysznic, pewnie zaraz pójdziesz spać. – zaczął przerzucać z kanału na kanał
- To, ze się przeprałam w piżamę nie oznacza, ale nie obejrzę z tobą meczu. – uśmiechnęła się – Co będziemy oglądać?
- Ligę Mistrzów. – w końcu włączył na właściwy kanał
- Jak będziemy oglądać mecz Realu, to chyba jednak pójdę spać.
- Nie, no co ty. Chyba będzie lecieć mecz Borussii. – spojrzał na siostrę – Lena...?
- Tak? – spojrzała na brata
- Miśka dołączy do nas? – wstał i poszedł do kuchni po szklani i dwa piwa, po czym wrócił do salonu i ponownie usiadł obok siostry
- Co masz na myśli? – wzięła szklankę a Wojtek otworzył piwo
- No tak sobie myślałem, że Miską mogłaby do nas dołączyć, w końcu mam duże mieszkanie.
- Nie wiem, nie wiem czy chcę aby tu była.
- Dlaczego? – był troszkę zszokowany
- Wiesz… Jestem zapracowana, nie mam czasu. Aśka też nie ma zbytnio czasu, więc kto by się nią zajął. Niech lepiej zostanie w domu. Może na święta przyjedzie.
- Rozumiem, ale wiesz… Chciałbym zobaczyć swoją chrześnicę. – uśmiechnął się
- Wiem, ja też za nią tęsknie. – spojrzała smutna na brata i okryła się kocem.

Wojtek spojrzał czule na Leną i razem z siostrą pogrążył się w oglądaniu meczu. Mecz Borussii przebiegł bez zakłóceń. Jedyną bramkę dla gospodarzy, zdobył Robert Lewandowski.

Kolejny dzień w pracy przebiegł bardzo spokojnie. Piłkarze którzy przyszli na masaż zachowywali się wyjątkowo grzecznie, no może z wyjątkiem Podolskiego, który jak zwykle robił sobie jaja ze wszystkich i ze wszystkiego. Ale on był znośny, nigdy nie robił czegoś co mogło by Lenę urazić w jakikolwiek sposób. Przez cały dzień Lena nie czuła się dobrze. Miała delikatne zawroty głowy i ciągle ją mdliło. Zauważył to Kieran, który akurat leżał na kozetce i był poddawany zabiegowi.

- Co ci jest? – podniósł się i spojrzała na bladą Lenę
- Nic, po prostu troszkę źle się dziś czuje.
- Strasznie blada jesteś, może usiądziesz, co? – podniósł się i przytrzymał Lenę która zachwiała się na nogach – Usiądź, przyniosę ci wody. – Kieran posadził Lenę na kozetce, wziął swoją torbę i wyjął z niej wodę mineralną – Proszę – dał dziewczynę butelkę a ta napiła się trochę – Lepiej ci?
- Tak, dziękuję. – spojrzała na chłopaka
- A teraz mów co ci jest? – włożył szorty i usiadł obok niej
- Nic, troszkę słabo się dziś czuje, ale już mi lepiej. Naprawdę już się dobrze czuje. – uśmiechnęła się do chłopaka, który dalej miał zmartwioną minę
- Jesteś w 100% pewna?
- Tak, nawet w 200%  – uśmiechnęła się – Możemy wracać do masowania…
- Nie, w sumie już mi wystarczy tego masowania. – uśmiechnął się – Jesteś naprawdę utalentowana.
- Dziękuje. Miałam dobrego manekina na którym ćwiczyłam – pomyślała o Robercie i uśmiechnęła się
- W takim razie twój manekin musiał być bardzo zadowolony. – zaśmiał się
- Był i to bardzo. – również się zaśmiała ale po chwili spoważniała
- Słuchaj Lena, mam do ciebie takie pytanie… – spojrzał jej w oczy
- Kieran, daj spokój! Nie umówię się z tobą. Aaron cie uprzedził. – zaśmiała się
- Niech to szlag! Myślałem, że mi się uda! – posmutniał
- Żartowałam! – znów się zaśmiała
- Czyli mam jakieś szanse?
- Tak, ale bardzo nikłe. Nie umawiam się z piłkarzami.
- No to mam pecha. Ale pecha ma też ktoś inny…
- Kto taki?
- Theo, nie wiem co mu zrobiłaś, ale musiałaś mu coś zrobić.
- Nie rozumiem. – była lekko zdziwiona
- Theo się zmienił i ciągle nawija o tobie. – Lena zdenerwowała się lekko – Chyba straciłem kumpla.

Po kilku chwilach Kieran wyszedł z gabinetu Leny, a na jego miejsce wskoczył Theo. Zadowolony rozebrał się i położył na kozetce. Czekał aż przyjdzie jego pani i uśmierzy ból obolałych mięśni po treningu. I nie musiał czekać długo. Po chwili zjawiła się Lena i zaczęła go masować. Niestety nie był to zwyczajny masaż. Theo dostał serie masażu tajskiego, wykonanego ze zdwojoną siłą.

- Nie życzę sobie abyś gadał o mnie innym piłkarzom!

Następnego dnia Lena miała dziś wolny od pracy, ponieważ piłkarze mieli otwarty trening z młodymi kanonierami, a po treningu podpisywanie zdjęci i koszulek. Aśka z samego rana wybyła z domu do pracy, Wojtek na trening więc cały dom był tylko i wyłącznie dla niej. Zaraz po wstaniu Lenka zjadła śniadanie i wzięła długą odprężającą kąpiel. Podczas kąpieli rozmyślała o pewnym chłopaku, który wydawał się być wilkiem w owczej skórze i nie wiedziała co ma o nim myśleć. Aby zabić nieprzyjemne, a może nawet trochę przyjemne myśli, zaczęła sprzątać mieszkanie. Po kilku minutach sielankę sprzątania przerwał jej dźwięk wiadomości sms. Wzięła telefon do ręki i odczytała sms, a po chwili uśmiechnęła się szeroko. Poszła do pokoju po laptopa i wróciła z nim do salonu. Usiadła na kanapie i włączyła go. Po kilku sekundach od zalogowania się na skype’a usłyszała dźwięk nadchodzącej rozmowy.

- A ty skąd wiedziałeś, że mam dziś wolne? – spojrzała podejrzliwie w kamerkę
- Aaaa to moja słodka tajemnica. – chłopak uśmiechnął się do dziewczyny
- Robert wiem, że Wojtek ci napisał esa, więc skończ już. – posmutniała troszkę – Masz do mnie jakąś sprawę, czy nasza rozmowa jest czysto towarzyska?
- Dlaczego tak nagle posmutniałaś?
- Takie tam problemy natury emocjonalnej… – przygryzła wargę nie patrząc na Lewandowskiego
- Lena, nie mydl mi oczu, tylko mów kim on jest.
- Kto ci powiedział? Aśka czy może Wojtek? Nie! Poczekaj, wiem! Aśka, bo tylko ona o tym wie.
- Więc mów o co dokładnie chodzi może pomogę ci jakoś.
- Nie możesz mi pomóc, okay. Jesteś chłopakiem, weźmiesz jego stronę.
- Jeśli mi nie powiesz, to na pewno wezmę jego stronę bo nic nie wiem o nim, więc mów. Ale z tego co wiem to Wojtek go nie za bardzo trawi. Jesteśmy przyjaciółmi, tak?
- Tak.
- Więc mów! Słucham cie uważnie. – uśmiechnął się
- Poznałam go jak szłam na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną, zderzyliśmy się tylko, ale to było nasze pierwsze spotkanie. W sumie nic o nim nie wiedziałam. Ot zwykły klient w hotelu, nawet nie skojarzyłam sobie, że to piłkarz.
- Ooo! Widzę, że gust ci się polepsza – zaśmiał się
- Chcesz abym przestała opowiadać? – spojrzała na niego groźnie
- Nie, mów! Już się zamykam.
- No więc, nie skojarzyłam, że to piłkarz, ale później pojawił się z jakąś laską w hotelu akurat na mojej zmianie, więc sobie myślę, no spoko, przecież ma do tego prawo. Niestety jest jedno ale. Koleżanka z pracy powiedziała mi, że TEN piłkarz przychodzi tu kilka razy w tygodniu i za każdym razem z inną dziewczyną. To mnie trafiło! Jak można być takim draniem. Wykorzystuje dziewczyny i po jednej nocy rzuca je.
- Cóż… Te laski są najwyraźniej głupie skoro dają mu się wykorzystywać.
- Dzięki! Wiedziałam, że będziesz go bronić! Reszty się nie dowiesz! – pokazała mu język
- Lena, taka prawda. Te dziewczyny same są sobie winne skoro dają się złapać takiemu chłopakowi. Oczy i uszy chyba mają, więc doskonale wiedzą, kim i jakim człowiekiem on jest. Proszę, mów dalej.
- No dobrze. Byłam bardzo tym zszokowana, ale skoro miałam odejść z tej pracy to nie przywiązywałam do tego zbytnio uwagi. Ale wiesz co, ja to jestem głupia. Wiesz czemu? -  Robert pokręcił głową – Bo nie skojarzyłam gdzie on gra.
- No właśnie. Kim jest ten piłkarz? Aśka nie chciała mi powiedzieć.
- Ten piłkarz to Theo Walcott i na moje nieszczęście, widuje go codziennie w pracy! Wyobrażasz to sobie? Muszę masować tego kobieciarza!
- Taka praca, mnie też mogłabyś pomasować. – uśmiechnął się – Masz takie delikatne, zgrabne i zwinne rączki. – zaśmiał się
- Chyba cie zaraz zabije! – pokazała mu język, a Robert zaśmiał się – Ale on powiedział dokładnie to samo!
- Więc w czym masz problem?
- Problem w tym, że on jest naprawdę miły. Czasami zdarzy mu się powiedzieć coś głupiego, ale tak poza tym to jest w porządku i nie wiem co mam o nim myśleć, bo z jednej strony jest kobieciarzem i może mnie teraz czaruje, żeby tylko mnie zaliczyć, a drugiej strony jest w nim coś co mnie przyciąga. Sama już nie wiem. Poradź mi coś.
- Twój problem jest bardzo złożony – przyznał i potarł ręką podbródek
- Dzięki, pomogłeś mi! – posmutniała
- Zawsze kierujesz się sercem i zawsze dobrze na tym wychodzisz, może i tym razem powinnaś posłuchać serca, co?
- Tak, ale moje serce teraz waruje, rozumiesz to?
- Rozumiem. Czyli jedno jest wyjście z tej sytuacji… – westchnął
- Jakie? – spojrzała na niego zaciekawiona
- Wróć do mnie. Wróć do Dortmundu, zemną niczego wam nie zabraknie.
- Daj spokój Robert. Nie wyszło nam i nie ma co już do tego wracać.
- A może jednak, co?
- Nie, to moja ostateczna odpowiedź. Lepiej między nami się układa jak jesteśmy przyjaciółmi.

Popołudniu Wojtek wrócił z treningu zadowolony jak nigdy. Usiadł na kanapie obok Leny i objął ją ramieniem.

- Odejdź ode mnie! Śmierdzisz potem! – skrzywiła się z zrzuciła jego ręką
- Ja?! Wcale nie! Myłem się! – spojrzał na Lenę
- Kiedy? Chyba z tydzień temu! – zaśmiała się
- Naprawdę zabawne Pani Damięcka – pokazał jej język
- Jaka Pani!? Jestem jeszcze Panna jak już coś! – teraz to ona pokazała mu język
- Co ty taka nie w humorze? – spytał
- A jakoś tak. Zmęczona jestem rozmyślaniem na temat mojej przyszłości.
- Lenka, nie myśl o przyszłości tylko żyj chwilą, okay? Nie wiadomo co może być jutro.
- Masz racje, ale ja tak nie mogę. – posmutniało
- No dobrze, skoro o wilku mowa… – uśmiechnął się podejrzanie od ucha do ucha jak Grinch
- Co ty kombinujesz Szczęsny?
- Dogadałem się z chłopakami z zespołu, z Aską też już rozmawiałem i zaklepaliśmy na przerwę świąteczną domek w górach.
- Przecież chyba macie jakiś mecz 26 grudnia, czyż nie?
- Nie, został przesunięty o dzień, czyli mamy 3 dni urlopu.
- No to życzę udanego wyjazdu.
- Ale jedziesz z nami. – spojrzał na Lenę – Znaczy chcę abyś jechała z nami.
- Nie wiem czy będę mieć wolne.
- Wszyscy będą mieć wolne, więc jesteś wolna. – wyszczerzył zęby
- Skoro tak, to czemu nie. A kto jedzie?
- Z wstępnych wyliczeń to: Ja, ty, Aśką, Kieran, Jack, Aaron i oczywiście dla mnie na złość Theo Walcott – Lena uśmiechnęła się delikatnie tak aby Wojtek tego nie widział
- Co ty na niego taki cięty jesteś? – spojrzała na brata
- A ty co? Nagle go polubiłaś?
- O! Poczekaj, mam telefon. – wzięła telefon do ręki i zobaczyła, że dzwoni do niej nieznany numer – Halo? – powiedziała niepewna, a w telefonie odezwał się znajomy jej głos – Skąd masz mój numer? – powiedziała po chwili i udała się do swojego pokoju – Więc skąd masz mój numer?
- No wiesz… Ma się te znajomości w kadrach – chłopaka zaśmiał się
- Aaa no to już wiem kogo mam udusić – zagroziła – A tak na serio, czego chcesz Theo?
- Chciałbym cie najmocniej przeprosić za to, że gadałem o tobie z innymi. Źle się  z tym  czuje… – westchnął
- Źle się z tym czujesz, bo gadałaś o mnie za moimi plecami, czy może, że zraniłeś mnie? – usiadła na łóżku
- To i to. Naprawdę cie przepraszam… – brzmiał naprawdę szczerze
- Nie chcę się z tobą zadawać. Nie wiem co jeszcze o mnie będziesz gadać. Może nawet coś wymyślisz na mój temat, a ja nie mam zamiaru przez ciebie cierpieć.
- Nie! Nie zrobiłbym tego! – stanowczo zaprzeczył – Proszę Lena, wybacz mi i zgódź się pójść ze mną na kolacje. Chcę cię przeprosić.
- Chyba żartujesz!? Kolacja i  noc w hotelu, co? Nie ze mną te numery Walcott!
- Proszę, Lena… Naprawdę cie przepraszam. Proszę zgódź się… – cały czas nalegał
- No dobrze, ale pewnie będę tego żałować – westchnęła ciężko
- Świetnie! – ucieszył się – Będę za 2 godziny! – rozłączył się zanim Lena zdążyła zaprotestować.

Lekko zszokowana Lena, wstała i udała się do salonu. Usiadła obok brata i westchnęła ciężko. Wojtek spojrzał na siostrę i zaczął się zastanawiać, co ją wprawiło w stan takiego osłupienia.

- Co się stało? – spojrzał na siostrę
- Nie wiem skąd on miał mój numer, ale dzwonił do mnie i zaprosił mnie na kolacje…
- Ale kto taki? – spytał zaciekawiony
- Theo zaprosił mnie na kolacje z ramach przeprosin…
- Że co proszę? – był w szoku
- Theo zaprosił mnie na kolacje…
- Słyszałem, ale myślałem, że to przejęzyczenie. – powiedziała wyraźnie zły – Co ty mu zrobiłaś?
- Słucham? – teraz to Lena była w lekkim szoku – Co ja mu zrobiłam? Nie rozumiem o co ci chodzi…
- Theo się ostatnio dziwnie zachowuje. Zmienił się i chyba wiem za czyją sprawa.
- A co ja mam do tego? – spytała zdziwiona
- Zmienił się, ciągle nawija o tobie…
- To, to ja wiem… Mam tylko nadzieję, że nie nazmyślał na mnie. – westchnęła
- Nie. Raczej mówi o tobie w dobry i ciepły sposób. Jeszcze nigdy tak nie mówił o żadnej dziewczynie.
- Oh – spojrzała na brata – Nie wiem co mam powiedzieć… więc mogę iść z nim na kolacje?
- Nie podoba mi się to, ale jeśli sprawi ci to radość, to droga wolna. W razie czego zrobimy akcje na chorą siostrę. – zaśmiał się
- Okay – uśmiechnęła się od ucha do ucha – Umowa stoi.

Lena poderwała się z kanapy i cała w skowronkach pobiegła do swojego pokoju przygotować się to spotkania z Theo. Kiedy już wzięła prysznic czekało na nią nie lada wyzwanie: W co cię ubrać na kolacje? Nie wiedziała, gdzie ją chłopak zabierze, więc nie wiedziała co ma na siebie założyć. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie granatowa sukienka z dekoltem w łódkę, do tego delikatne dodatki w postaci srebrnych kolczyków, srebrnej bransoletki i wisiorka z jej imieniem na szyję. Na koniec delikatny dymny makijaż wieńczył dzieło. Spojrzała na zegarek i wtedy przypomniała sobie, że nie ma odpowiednich butów na ten wieczór. Zerwała się na równe nogi i popędziła do pokoju siostry.

- Ulalala – zagwizdała Aśka – Jaka ty piękna jesteś! Kim jest ten szczęśliwiec?
- Theo… Zaprosił mnie na kolacje – utworzyła siostry szafę – Mogę pożyczyć te buty? – wyjęła z szafy czarne buty na koturnie z odsłoniętymi palcami i zakrytą piętą
- Jasne! – uśmiechnęła się – Totalnie wpadłaś mu w oko! – zaśmiała się
- Weź przestań. Znamy się dopiero kilka tygodni… – prychnęła
- Kilka tygodni wystarczyło, aby za twoją sprawą się zmienił.
- Jesteś już kolejną osobą, która mi to mówi. – spojrzała na siostrę i nałożyła buty
- Więc może to prawda.
- No nie jestem tego taka pewna. A ty skąd możesz o tym wiedzieć? Przecież go nie znasz.
- Bo ja… – zawahała się – Spotykam się z Kieranem… – powiedziała nieśmiało
- Z jakim Kieranem? – spytała podejrzliwie
- No Kieran Gibbs, przyjaciel Theo…
- Nie gadaj! – Lena była w szoku – Jak? Przecież… Jak?! Nic mi o tobie nie mówił.
- Prosiłam go by nic nie mówił. A spotkałam go kiedy czekałam na ciebie któregoś dnia, pamiętasz zaraz po twojej pracy miałyśmy iść na miasto. Czekałam na ciebie i akurat on wyszedł od ciebie z gabinetu… Zgadaliśmy się i jakoś tak wyszło. Raz się spotkaliśmy, potem drugi… Wydaje mi się, że bardzo go lubię.
- Na pewno go lubisz. Rumienisz się kiedy o nim wspominasz. – spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się od ucha do ucha – Cieszę, że masz kogoś. Może ci się z nim uda. – z salonu dobiegło wołanie Wojtka: Lena!!! Ktoś do ciebie! – O! Na mnie już pora…
- Baw się grzecznie! – krzyknęła kiedy ta wyszła a jej pokoju.

Na chwilę Lena weszła jeszcze do swojego pokoju po torebkę i telefon, a po kolejnej chwili udała się do salonu, gdzie czekali na nią Theo i Wojtek. Kiedy Lena weszła do salonu, Wojtkowi i Theo szczęki opadły. Lena wyglądała nieziemsko, jakby anioł zszedł na ziemię.

- Cześć! – powiedziała krótko
- Cze-cze-cześć! – wybełkotał Theo
- Idziemy? – spytała po czym podeszła do chłopaków bliżej
- Tak, jasne… – Theo uśmiechnął się i chyba oprzytomniał
- Bawcie się dobrze, ale grzecznie – powiedział Wojtek i po chwili, Lena z Theo zniknęli za drzwiami mieszkania.
- Gdzie idziemy?  - spytała Lena, kiedy byli już w aucie Theo
- To niespodzianka… – uśmiechnął się, a po chwili odpalił silnik.

Kolacja z Theo odbyła się w jednej z najlepszych restauracji z Londynie. Theo zabrał Lenę do 3 gwiazdkowej restauracji, gdzie mili swój kącik VIP. Zaraz po przyjściu do restauracji, Theo wręczył Lenie wielki bukiet czerwonych róż i jeszcze raz ją najmocniej przeprosił za swoje zachowanie. Lena zaczerwieniła się i przyjęła kwiaty. Niestety nie był to ostatni prezent od Theo, tego wieczoru. Zaraz po przystawkach, Theo wręczył Lenie kolejny prezent. Było to dość małe pudełeczko, ale na tyle duże by zmieścić w nim zegarek z czystego srebra o najwyższej próbie. Lena nie chciała przyjąć tego prezentu, ale Theo tak strasznie nalegał, że nie mogła mu odmówić i po kilku minutach zgodziła się przyjąć go. Theo zapiął zegarek Lenie na nadgarstku i uśmiechnął się nonszalancko. Podczas kolacji Theo była bardzo zabawny, miły i szarmancki. Lena czuła, że właśnie taki jest naprawdę. Czuła, że odkryła jego drugie oblicze, te prawdzie.  Po kolacji Theo odwiózł Lenę do domu, odprowadził pod same drzwi i na chwilę zapadła między nimi niezręczna cisza. Theo patrzył się Lenie w oczy, a ta starał się unikać jego wzroku. Wtedy Theo przybliżył się i złożył delikatnych pocałunek na ustach Leny. Nie opierała się i oddała pocałunek, ale po chwili odepchnęła go.

- Przepraszam… – speszył się – Pewnie masz chłopaka. Nie przemyślałem tego…
- Nie, to nie to… – otworzyła drzwi i zniknęła za nimi. Po chwili jednak otworzyła je ponownie i spojrzała chłopakowi w oczy – Dziękuję za kolacje. – uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek, po czym ponownie zniknęła za drzwiami.

Theo został na werandzie. Był w lekkim szoku, ale w pozytywnym szoku. Uśmiechnął się sam do siebie i przygryzł wargę. Obrócił się na pięcie i poszedł do swojego auta. Usiadł za kierownicą i ponownie się uśmiechnął.


Lena zamknęła drzwi i zamknęła zasuwkę. Oparła się o drzwi i uśmiechnęła się dama do siebie. W tej chwili dziwnie się czuła. Jeszcze nie wiedziała co to jest, ale podobało jej się to uczucie. 

______________
Ogłoszenia parafialne:

Witojcie, hej! 

Mam nadzieję, że się rozdział podobał. Następny za mniej więcej 2 lub 3 tyg. Już mi się prawie skończyły gotowe rozdziały, wiec muszę kilka dopisać. 

Pozdrawiam N.