niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział V "Co ty kombinujesz Szczęsny?"

Z pozdrowieniami dla mojego największego hejtera. Bużka stara!

Kilka dni później…

Mijał dzień po dniu. Lena z miłą chęcią zaczęła uczęszczać do swojej nowej pracy. Zasługą tego były dobre stosunki z kolegami z pracy, a także kadra piłkarska była niczego sobie. Podczas każdej sesji masażu, kilkoro wolnych piłkarzy próbowało poderwać Lenę, ale bezskutecznie. Jedynie Theo zgarniał więcej uwagi niż inni.

Po pracy Lena wróciła do domu. Weszła do mieszkania, rzuciła swoją torbę na podłogę i rozmarzona usiadła w salonie na kanapie obok swojej siostry. Westchnęła i uśmiechnęła się zamykając oczy.

- A co ty taka wesolutka jesteś?
- Nie wiem o co ci chodzi… – spojrzała na siostrę zdziwiona
- Dawno cie już takiej nie widziałam, a to było bardzo dawno temu.
- W dalszym ciągu nie wiem o co ci chodzi…
- No daj spokój Lena, kim on jest? – spojrzała na siostrę zaciekawiona
- Yyyy… – spojrzała zdezorientowana na siostrę – Aśka, o co ci chodzi?
- Lena od kilku dni jesteś wesolutka, chodzisz rozmarzona i uśmiechasz się częściej niż zwykle. Musi stać za tym jakiś chłopak. – szturchnęła siostrę delikatnie w bok
- Tak, to prawda. Jestem weselsza od jakiegoś czasu, ale to nie znaczy, że kogoś mam.
- Lena, siostry nie oszukasz, musi za tym stać jakiś chłopak.
- Masz racje, stoi za tym chłopak, ale nie wiem co mam z nim zrobić… – posmutniała
- Dlaczego? – spojrzała na siostrę
- On jest miły, zabawny i chyba naprawdę dobrze wychowany…
- Co w tym złego?
- On traktuje dziewczyny, kobiety jak dziwki… Wiesz kolacja ze śniadaniem i ostrą nocą bez zahamowań w hotelu.
- Niezły z niego kobieciarz! – zaśmiała się – Kim on jest?
- To Walcott… Theo Walcott…
- Ten Walcott, z którym Wojtek zakazał ci się spotykać?
- Nic na to nie poradzę. Spotykam go codziennie w pracy…

Tego samego dnia wieczorem…

Kiedy Aśka poszła na popołudniową zmianę do pracy, Lena z Wojtkiem zostali w domu. Około godziny 20-tej Lena wzięła prysznic i udała się do salonu, gdzie siedział Wojtek i coś oglądał.

- Myślałem, że obejrzymy mecz? – spojrzał na siostrę, która w piżamie weszła do salonu
- A dlaczego myślisz, że już nie obejrzymy? – usiadła obok Wojtka
- Wzięłaś prysznic, pewnie zaraz pójdziesz spać. – zaczął przerzucać z kanału na kanał
- To, ze się przeprałam w piżamę nie oznacza, ale nie obejrzę z tobą meczu. – uśmiechnęła się – Co będziemy oglądać?
- Ligę Mistrzów. – w końcu włączył na właściwy kanał
- Jak będziemy oglądać mecz Realu, to chyba jednak pójdę spać.
- Nie, no co ty. Chyba będzie lecieć mecz Borussii. – spojrzał na siostrę – Lena...?
- Tak? – spojrzała na brata
- Miśka dołączy do nas? – wstał i poszedł do kuchni po szklani i dwa piwa, po czym wrócił do salonu i ponownie usiadł obok siostry
- Co masz na myśli? – wzięła szklankę a Wojtek otworzył piwo
- No tak sobie myślałem, że Miską mogłaby do nas dołączyć, w końcu mam duże mieszkanie.
- Nie wiem, nie wiem czy chcę aby tu była.
- Dlaczego? – był troszkę zszokowany
- Wiesz… Jestem zapracowana, nie mam czasu. Aśka też nie ma zbytnio czasu, więc kto by się nią zajął. Niech lepiej zostanie w domu. Może na święta przyjedzie.
- Rozumiem, ale wiesz… Chciałbym zobaczyć swoją chrześnicę. – uśmiechnął się
- Wiem, ja też za nią tęsknie. – spojrzała smutna na brata i okryła się kocem.

Wojtek spojrzał czule na Leną i razem z siostrą pogrążył się w oglądaniu meczu. Mecz Borussii przebiegł bez zakłóceń. Jedyną bramkę dla gospodarzy, zdobył Robert Lewandowski.

Kolejny dzień w pracy przebiegł bardzo spokojnie. Piłkarze którzy przyszli na masaż zachowywali się wyjątkowo grzecznie, no może z wyjątkiem Podolskiego, który jak zwykle robił sobie jaja ze wszystkich i ze wszystkiego. Ale on był znośny, nigdy nie robił czegoś co mogło by Lenę urazić w jakikolwiek sposób. Przez cały dzień Lena nie czuła się dobrze. Miała delikatne zawroty głowy i ciągle ją mdliło. Zauważył to Kieran, który akurat leżał na kozetce i był poddawany zabiegowi.

- Co ci jest? – podniósł się i spojrzała na bladą Lenę
- Nic, po prostu troszkę źle się dziś czuje.
- Strasznie blada jesteś, może usiądziesz, co? – podniósł się i przytrzymał Lenę która zachwiała się na nogach – Usiądź, przyniosę ci wody. – Kieran posadził Lenę na kozetce, wziął swoją torbę i wyjął z niej wodę mineralną – Proszę – dał dziewczynę butelkę a ta napiła się trochę – Lepiej ci?
- Tak, dziękuję. – spojrzała na chłopaka
- A teraz mów co ci jest? – włożył szorty i usiadł obok niej
- Nic, troszkę słabo się dziś czuje, ale już mi lepiej. Naprawdę już się dobrze czuje. – uśmiechnęła się do chłopaka, który dalej miał zmartwioną minę
- Jesteś w 100% pewna?
- Tak, nawet w 200%  – uśmiechnęła się – Możemy wracać do masowania…
- Nie, w sumie już mi wystarczy tego masowania. – uśmiechnął się – Jesteś naprawdę utalentowana.
- Dziękuje. Miałam dobrego manekina na którym ćwiczyłam – pomyślała o Robercie i uśmiechnęła się
- W takim razie twój manekin musiał być bardzo zadowolony. – zaśmiał się
- Był i to bardzo. – również się zaśmiała ale po chwili spoważniała
- Słuchaj Lena, mam do ciebie takie pytanie… – spojrzał jej w oczy
- Kieran, daj spokój! Nie umówię się z tobą. Aaron cie uprzedził. – zaśmiała się
- Niech to szlag! Myślałem, że mi się uda! – posmutniał
- Żartowałam! – znów się zaśmiała
- Czyli mam jakieś szanse?
- Tak, ale bardzo nikłe. Nie umawiam się z piłkarzami.
- No to mam pecha. Ale pecha ma też ktoś inny…
- Kto taki?
- Theo, nie wiem co mu zrobiłaś, ale musiałaś mu coś zrobić.
- Nie rozumiem. – była lekko zdziwiona
- Theo się zmienił i ciągle nawija o tobie. – Lena zdenerwowała się lekko – Chyba straciłem kumpla.

Po kilku chwilach Kieran wyszedł z gabinetu Leny, a na jego miejsce wskoczył Theo. Zadowolony rozebrał się i położył na kozetce. Czekał aż przyjdzie jego pani i uśmierzy ból obolałych mięśni po treningu. I nie musiał czekać długo. Po chwili zjawiła się Lena i zaczęła go masować. Niestety nie był to zwyczajny masaż. Theo dostał serie masażu tajskiego, wykonanego ze zdwojoną siłą.

- Nie życzę sobie abyś gadał o mnie innym piłkarzom!

Następnego dnia Lena miała dziś wolny od pracy, ponieważ piłkarze mieli otwarty trening z młodymi kanonierami, a po treningu podpisywanie zdjęci i koszulek. Aśka z samego rana wybyła z domu do pracy, Wojtek na trening więc cały dom był tylko i wyłącznie dla niej. Zaraz po wstaniu Lenka zjadła śniadanie i wzięła długą odprężającą kąpiel. Podczas kąpieli rozmyślała o pewnym chłopaku, który wydawał się być wilkiem w owczej skórze i nie wiedziała co ma o nim myśleć. Aby zabić nieprzyjemne, a może nawet trochę przyjemne myśli, zaczęła sprzątać mieszkanie. Po kilku minutach sielankę sprzątania przerwał jej dźwięk wiadomości sms. Wzięła telefon do ręki i odczytała sms, a po chwili uśmiechnęła się szeroko. Poszła do pokoju po laptopa i wróciła z nim do salonu. Usiadła na kanapie i włączyła go. Po kilku sekundach od zalogowania się na skype’a usłyszała dźwięk nadchodzącej rozmowy.

- A ty skąd wiedziałeś, że mam dziś wolne? – spojrzała podejrzliwie w kamerkę
- Aaaa to moja słodka tajemnica. – chłopak uśmiechnął się do dziewczyny
- Robert wiem, że Wojtek ci napisał esa, więc skończ już. – posmutniała troszkę – Masz do mnie jakąś sprawę, czy nasza rozmowa jest czysto towarzyska?
- Dlaczego tak nagle posmutniałaś?
- Takie tam problemy natury emocjonalnej… – przygryzła wargę nie patrząc na Lewandowskiego
- Lena, nie mydl mi oczu, tylko mów kim on jest.
- Kto ci powiedział? Aśka czy może Wojtek? Nie! Poczekaj, wiem! Aśka, bo tylko ona o tym wie.
- Więc mów o co dokładnie chodzi może pomogę ci jakoś.
- Nie możesz mi pomóc, okay. Jesteś chłopakiem, weźmiesz jego stronę.
- Jeśli mi nie powiesz, to na pewno wezmę jego stronę bo nic nie wiem o nim, więc mów. Ale z tego co wiem to Wojtek go nie za bardzo trawi. Jesteśmy przyjaciółmi, tak?
- Tak.
- Więc mów! Słucham cie uważnie. – uśmiechnął się
- Poznałam go jak szłam na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną, zderzyliśmy się tylko, ale to było nasze pierwsze spotkanie. W sumie nic o nim nie wiedziałam. Ot zwykły klient w hotelu, nawet nie skojarzyłam sobie, że to piłkarz.
- Ooo! Widzę, że gust ci się polepsza – zaśmiał się
- Chcesz abym przestała opowiadać? – spojrzała na niego groźnie
- Nie, mów! Już się zamykam.
- No więc, nie skojarzyłam, że to piłkarz, ale później pojawił się z jakąś laską w hotelu akurat na mojej zmianie, więc sobie myślę, no spoko, przecież ma do tego prawo. Niestety jest jedno ale. Koleżanka z pracy powiedziała mi, że TEN piłkarz przychodzi tu kilka razy w tygodniu i za każdym razem z inną dziewczyną. To mnie trafiło! Jak można być takim draniem. Wykorzystuje dziewczyny i po jednej nocy rzuca je.
- Cóż… Te laski są najwyraźniej głupie skoro dają mu się wykorzystywać.
- Dzięki! Wiedziałam, że będziesz go bronić! Reszty się nie dowiesz! – pokazała mu język
- Lena, taka prawda. Te dziewczyny same są sobie winne skoro dają się złapać takiemu chłopakowi. Oczy i uszy chyba mają, więc doskonale wiedzą, kim i jakim człowiekiem on jest. Proszę, mów dalej.
- No dobrze. Byłam bardzo tym zszokowana, ale skoro miałam odejść z tej pracy to nie przywiązywałam do tego zbytnio uwagi. Ale wiesz co, ja to jestem głupia. Wiesz czemu? -  Robert pokręcił głową – Bo nie skojarzyłam gdzie on gra.
- No właśnie. Kim jest ten piłkarz? Aśka nie chciała mi powiedzieć.
- Ten piłkarz to Theo Walcott i na moje nieszczęście, widuje go codziennie w pracy! Wyobrażasz to sobie? Muszę masować tego kobieciarza!
- Taka praca, mnie też mogłabyś pomasować. – uśmiechnął się – Masz takie delikatne, zgrabne i zwinne rączki. – zaśmiał się
- Chyba cie zaraz zabije! – pokazała mu język, a Robert zaśmiał się – Ale on powiedział dokładnie to samo!
- Więc w czym masz problem?
- Problem w tym, że on jest naprawdę miły. Czasami zdarzy mu się powiedzieć coś głupiego, ale tak poza tym to jest w porządku i nie wiem co mam o nim myśleć, bo z jednej strony jest kobieciarzem i może mnie teraz czaruje, żeby tylko mnie zaliczyć, a drugiej strony jest w nim coś co mnie przyciąga. Sama już nie wiem. Poradź mi coś.
- Twój problem jest bardzo złożony – przyznał i potarł ręką podbródek
- Dzięki, pomogłeś mi! – posmutniała
- Zawsze kierujesz się sercem i zawsze dobrze na tym wychodzisz, może i tym razem powinnaś posłuchać serca, co?
- Tak, ale moje serce teraz waruje, rozumiesz to?
- Rozumiem. Czyli jedno jest wyjście z tej sytuacji… – westchnął
- Jakie? – spojrzała na niego zaciekawiona
- Wróć do mnie. Wróć do Dortmundu, zemną niczego wam nie zabraknie.
- Daj spokój Robert. Nie wyszło nam i nie ma co już do tego wracać.
- A może jednak, co?
- Nie, to moja ostateczna odpowiedź. Lepiej między nami się układa jak jesteśmy przyjaciółmi.

Popołudniu Wojtek wrócił z treningu zadowolony jak nigdy. Usiadł na kanapie obok Leny i objął ją ramieniem.

- Odejdź ode mnie! Śmierdzisz potem! – skrzywiła się z zrzuciła jego ręką
- Ja?! Wcale nie! Myłem się! – spojrzał na Lenę
- Kiedy? Chyba z tydzień temu! – zaśmiała się
- Naprawdę zabawne Pani Damięcka – pokazał jej język
- Jaka Pani!? Jestem jeszcze Panna jak już coś! – teraz to ona pokazała mu język
- Co ty taka nie w humorze? – spytał
- A jakoś tak. Zmęczona jestem rozmyślaniem na temat mojej przyszłości.
- Lenka, nie myśl o przyszłości tylko żyj chwilą, okay? Nie wiadomo co może być jutro.
- Masz racje, ale ja tak nie mogę. – posmutniało
- No dobrze, skoro o wilku mowa… – uśmiechnął się podejrzanie od ucha do ucha jak Grinch
- Co ty kombinujesz Szczęsny?
- Dogadałem się z chłopakami z zespołu, z Aską też już rozmawiałem i zaklepaliśmy na przerwę świąteczną domek w górach.
- Przecież chyba macie jakiś mecz 26 grudnia, czyż nie?
- Nie, został przesunięty o dzień, czyli mamy 3 dni urlopu.
- No to życzę udanego wyjazdu.
- Ale jedziesz z nami. – spojrzał na Lenę – Znaczy chcę abyś jechała z nami.
- Nie wiem czy będę mieć wolne.
- Wszyscy będą mieć wolne, więc jesteś wolna. – wyszczerzył zęby
- Skoro tak, to czemu nie. A kto jedzie?
- Z wstępnych wyliczeń to: Ja, ty, Aśką, Kieran, Jack, Aaron i oczywiście dla mnie na złość Theo Walcott – Lena uśmiechnęła się delikatnie tak aby Wojtek tego nie widział
- Co ty na niego taki cięty jesteś? – spojrzała na brata
- A ty co? Nagle go polubiłaś?
- O! Poczekaj, mam telefon. – wzięła telefon do ręki i zobaczyła, że dzwoni do niej nieznany numer – Halo? – powiedziała niepewna, a w telefonie odezwał się znajomy jej głos – Skąd masz mój numer? – powiedziała po chwili i udała się do swojego pokoju – Więc skąd masz mój numer?
- No wiesz… Ma się te znajomości w kadrach – chłopaka zaśmiał się
- Aaa no to już wiem kogo mam udusić – zagroziła – A tak na serio, czego chcesz Theo?
- Chciałbym cie najmocniej przeprosić za to, że gadałem o tobie z innymi. Źle się  z tym  czuje… – westchnął
- Źle się z tym czujesz, bo gadałaś o mnie za moimi plecami, czy może, że zraniłeś mnie? – usiadła na łóżku
- To i to. Naprawdę cie przepraszam… – brzmiał naprawdę szczerze
- Nie chcę się z tobą zadawać. Nie wiem co jeszcze o mnie będziesz gadać. Może nawet coś wymyślisz na mój temat, a ja nie mam zamiaru przez ciebie cierpieć.
- Nie! Nie zrobiłbym tego! – stanowczo zaprzeczył – Proszę Lena, wybacz mi i zgódź się pójść ze mną na kolacje. Chcę cię przeprosić.
- Chyba żartujesz!? Kolacja i  noc w hotelu, co? Nie ze mną te numery Walcott!
- Proszę, Lena… Naprawdę cie przepraszam. Proszę zgódź się… – cały czas nalegał
- No dobrze, ale pewnie będę tego żałować – westchnęła ciężko
- Świetnie! – ucieszył się – Będę za 2 godziny! – rozłączył się zanim Lena zdążyła zaprotestować.

Lekko zszokowana Lena, wstała i udała się do salonu. Usiadła obok brata i westchnęła ciężko. Wojtek spojrzał na siostrę i zaczął się zastanawiać, co ją wprawiło w stan takiego osłupienia.

- Co się stało? – spojrzał na siostrę
- Nie wiem skąd on miał mój numer, ale dzwonił do mnie i zaprosił mnie na kolacje…
- Ale kto taki? – spytał zaciekawiony
- Theo zaprosił mnie na kolacje z ramach przeprosin…
- Że co proszę? – był w szoku
- Theo zaprosił mnie na kolacje…
- Słyszałem, ale myślałem, że to przejęzyczenie. – powiedziała wyraźnie zły – Co ty mu zrobiłaś?
- Słucham? – teraz to Lena była w lekkim szoku – Co ja mu zrobiłam? Nie rozumiem o co ci chodzi…
- Theo się ostatnio dziwnie zachowuje. Zmienił się i chyba wiem za czyją sprawa.
- A co ja mam do tego? – spytała zdziwiona
- Zmienił się, ciągle nawija o tobie…
- To, to ja wiem… Mam tylko nadzieję, że nie nazmyślał na mnie. – westchnęła
- Nie. Raczej mówi o tobie w dobry i ciepły sposób. Jeszcze nigdy tak nie mówił o żadnej dziewczynie.
- Oh – spojrzała na brata – Nie wiem co mam powiedzieć… więc mogę iść z nim na kolacje?
- Nie podoba mi się to, ale jeśli sprawi ci to radość, to droga wolna. W razie czego zrobimy akcje na chorą siostrę. – zaśmiał się
- Okay – uśmiechnęła się od ucha do ucha – Umowa stoi.

Lena poderwała się z kanapy i cała w skowronkach pobiegła do swojego pokoju przygotować się to spotkania z Theo. Kiedy już wzięła prysznic czekało na nią nie lada wyzwanie: W co cię ubrać na kolacje? Nie wiedziała, gdzie ją chłopak zabierze, więc nie wiedziała co ma na siebie założyć. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie granatowa sukienka z dekoltem w łódkę, do tego delikatne dodatki w postaci srebrnych kolczyków, srebrnej bransoletki i wisiorka z jej imieniem na szyję. Na koniec delikatny dymny makijaż wieńczył dzieło. Spojrzała na zegarek i wtedy przypomniała sobie, że nie ma odpowiednich butów na ten wieczór. Zerwała się na równe nogi i popędziła do pokoju siostry.

- Ulalala – zagwizdała Aśka – Jaka ty piękna jesteś! Kim jest ten szczęśliwiec?
- Theo… Zaprosił mnie na kolacje – utworzyła siostry szafę – Mogę pożyczyć te buty? – wyjęła z szafy czarne buty na koturnie z odsłoniętymi palcami i zakrytą piętą
- Jasne! – uśmiechnęła się – Totalnie wpadłaś mu w oko! – zaśmiała się
- Weź przestań. Znamy się dopiero kilka tygodni… – prychnęła
- Kilka tygodni wystarczyło, aby za twoją sprawą się zmienił.
- Jesteś już kolejną osobą, która mi to mówi. – spojrzała na siostrę i nałożyła buty
- Więc może to prawda.
- No nie jestem tego taka pewna. A ty skąd możesz o tym wiedzieć? Przecież go nie znasz.
- Bo ja… – zawahała się – Spotykam się z Kieranem… – powiedziała nieśmiało
- Z jakim Kieranem? – spytała podejrzliwie
- No Kieran Gibbs, przyjaciel Theo…
- Nie gadaj! – Lena była w szoku – Jak? Przecież… Jak?! Nic mi o tobie nie mówił.
- Prosiłam go by nic nie mówił. A spotkałam go kiedy czekałam na ciebie któregoś dnia, pamiętasz zaraz po twojej pracy miałyśmy iść na miasto. Czekałam na ciebie i akurat on wyszedł od ciebie z gabinetu… Zgadaliśmy się i jakoś tak wyszło. Raz się spotkaliśmy, potem drugi… Wydaje mi się, że bardzo go lubię.
- Na pewno go lubisz. Rumienisz się kiedy o nim wspominasz. – spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się od ucha do ucha – Cieszę, że masz kogoś. Może ci się z nim uda. – z salonu dobiegło wołanie Wojtka: Lena!!! Ktoś do ciebie! – O! Na mnie już pora…
- Baw się grzecznie! – krzyknęła kiedy ta wyszła a jej pokoju.

Na chwilę Lena weszła jeszcze do swojego pokoju po torebkę i telefon, a po kolejnej chwili udała się do salonu, gdzie czekali na nią Theo i Wojtek. Kiedy Lena weszła do salonu, Wojtkowi i Theo szczęki opadły. Lena wyglądała nieziemsko, jakby anioł zszedł na ziemię.

- Cześć! – powiedziała krótko
- Cze-cze-cześć! – wybełkotał Theo
- Idziemy? – spytała po czym podeszła do chłopaków bliżej
- Tak, jasne… – Theo uśmiechnął się i chyba oprzytomniał
- Bawcie się dobrze, ale grzecznie – powiedział Wojtek i po chwili, Lena z Theo zniknęli za drzwiami mieszkania.
- Gdzie idziemy?  - spytała Lena, kiedy byli już w aucie Theo
- To niespodzianka… – uśmiechnął się, a po chwili odpalił silnik.

Kolacja z Theo odbyła się w jednej z najlepszych restauracji z Londynie. Theo zabrał Lenę do 3 gwiazdkowej restauracji, gdzie mili swój kącik VIP. Zaraz po przyjściu do restauracji, Theo wręczył Lenie wielki bukiet czerwonych róż i jeszcze raz ją najmocniej przeprosił za swoje zachowanie. Lena zaczerwieniła się i przyjęła kwiaty. Niestety nie był to ostatni prezent od Theo, tego wieczoru. Zaraz po przystawkach, Theo wręczył Lenie kolejny prezent. Było to dość małe pudełeczko, ale na tyle duże by zmieścić w nim zegarek z czystego srebra o najwyższej próbie. Lena nie chciała przyjąć tego prezentu, ale Theo tak strasznie nalegał, że nie mogła mu odmówić i po kilku minutach zgodziła się przyjąć go. Theo zapiął zegarek Lenie na nadgarstku i uśmiechnął się nonszalancko. Podczas kolacji Theo była bardzo zabawny, miły i szarmancki. Lena czuła, że właśnie taki jest naprawdę. Czuła, że odkryła jego drugie oblicze, te prawdzie.  Po kolacji Theo odwiózł Lenę do domu, odprowadził pod same drzwi i na chwilę zapadła między nimi niezręczna cisza. Theo patrzył się Lenie w oczy, a ta starał się unikać jego wzroku. Wtedy Theo przybliżył się i złożył delikatnych pocałunek na ustach Leny. Nie opierała się i oddała pocałunek, ale po chwili odepchnęła go.

- Przepraszam… – speszył się – Pewnie masz chłopaka. Nie przemyślałem tego…
- Nie, to nie to… – otworzyła drzwi i zniknęła za nimi. Po chwili jednak otworzyła je ponownie i spojrzała chłopakowi w oczy – Dziękuję za kolacje. – uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek, po czym ponownie zniknęła za drzwiami.

Theo został na werandzie. Był w lekkim szoku, ale w pozytywnym szoku. Uśmiechnął się sam do siebie i przygryzł wargę. Obrócił się na pięcie i poszedł do swojego auta. Usiadł za kierownicą i ponownie się uśmiechnął.


Lena zamknęła drzwi i zamknęła zasuwkę. Oparła się o drzwi i uśmiechnęła się dama do siebie. W tej chwili dziwnie się czuła. Jeszcze nie wiedziała co to jest, ale podobało jej się to uczucie. 

______________
Ogłoszenia parafialne:

Witojcie, hej! 

Mam nadzieję, że się rozdział podobał. Następny za mniej więcej 2 lub 3 tyg. Już mi się prawie skończyły gotowe rozdziały, wiec muszę kilka dopisać. 

Pozdrawiam N.